poniedziałek, 16 października 2017

Purple Guy X Undertale Reader


Scenariusz: Noc w Pizzerii

A więc czytelniku wcielasz się teraz w potwora, a konkretnie córkę Sans i Frisk, czyli pół potwora. Zobacz co się stanie jak zaczniesz pracę w Freddy Fazbear’s. 



Od kilku dni pracuję już w tej Pizzerii. Rodzicom i przyjaciołom z Podziemia nie mówię jak to jest naprawdę pracować na nocnej zmianie, ale lepiej chyba żeby nie wiedzieli. 

Moi współpracownicy są naprawdę fajni i nie mają problemów z patrzeniem mi prosto w oczy. Pfff tak jakbym jakieś miała. Moje oczy to dwie dziury z iskierkami tak jak u taty. W końcu jestem w połowie szkieletem. 

Choć zauważyłam, że Fioletowy czasem dostaje przeze mnie gęsiej skórki. Moje oczy czasem przypominają robota w nocy. Brakuje tylko żebym jeszcze zaczęła grać melodyjkę jak Freddy i jestem pewna, że Purple Guy całkiem by wybielał. 

Choć to trochę dziwne, że facet jest cały fioletowy. Zastanawiałam się kiedyś nawet nad tym czy przypadkiem nie ma jakiegoś potwora we krwi, ale prawda co do tego koloru jest gorsza. Klątwa która sprawia, że w każdej chwili może ci odwalić i staniesz się Charą to nic dobrego. 

Chciałabym mu jakoś pomóc. Vincent ma wiele kłopotów i nie sądzę, że sam zdoła je udźwignąć na tych silnych ramionach.~ 

… 

Dobra chyba też trochę się podkochuję się w nim. Ale cóż poradzić jest słooodki jak vinogrono.  

- Hej Vin! - zawołałam wchodząc do biura.

Nasza zmiana za chwilę się zacznie. Vincent podskoczył na miejscu po czym spojrzał w moją stronę. 

- (t/i)? Czy naprawdę zawsze musisz być tak głośno kiedy wchodzisz? Wystraszyłaś mnie dziewczyno. 

- Cóż nie widziałam byś zlawendniał ze strachu.

- Ha ha. Szczerze nie mogę uwierzyć, że po nocach tutaj ze mną wciąż masz jeszcze tak dobry humor.

- Nic nie zmieni mojego punowego  nastawienia, a poza tym w czym miało by mi przeszkadzać twoje towarzystwo? Jesteś naprawdę fajnym fioletowym facetem. Lubię z tobą pracować Vin. - stwierdziłam po czym zajęłam swoje miejsce obok niego.

Vincent zarumienił się lekko. Czerwień mieszała się trochę z fioletową karnacją, ale nie na tyle by mogła się ukryć przed moimi oczodołami. 

Uśmiechnęłam się do niego is skupiłam wzrok na widoku z kamer kiedy dzwon wybił godzinę Freddyego. 
Czas rozpocząć zmianę. 


Praca w nocy miała to do siebie, że była bardzo męcząca, a ja ostatnio nie miałam zbyt dobrego czasu snu. Koszmary przypominające o zdarzeniach podczas linii czasu Genocide pojawiały się mi przed oczami kiedy tylko przymrużyłam oczodoły. Vincent musiał zauważyć mój koszmarny stan bo niespodziewanie położył mi dłoń na ramieniu. 

- Wszystko w porządku? - zapytał.

W jego śnieżno białych oczach widziałam prawdziwe zmartwienie. Jednak nie chciałam by się tym martwił. Ma już dość własnych problemów nie musi wiedzieć, że miałam już nie raz na pieńku z dzieciakiem mordercą. Uśmiechnęłam się do niego tak jak zwykle robiłam kiedy chciałam założyć swoją maskę szczęścia. 

- Tak, po prostu jestem śmiertelnie zmęczona i sądzę, że powinnam pozwolić moim kością dłużej odpocząć.

- Ach ty i te twoje gierki słowne. Choć w tym masz rację powinnaś odpocząć. - stwierdził przerzucając widok na inną kamerę.

Moje oczodoły rozszerzyły się, a uśmiech spadł. 

- Nie Vin nie ma mowy, że zostawię cię samego z tymi robotami. - stwierdziłam poważnie.

- Brzmisz jakbyś się martwiła.

- Ponieważ tak robię.

- Ja tak samo. Martwię się o ciebie. Myślisz że nie widzę jak co dzień wydajesz się coraz bardziej zmęczona życiem? Nie wiem co nie pozwala ci spać, ale doskonale znam to uczucie i mówię ci to teraz. Idź spać, będę tu przy tobie kiedy się obudzisz i wszystko będzie w porządku. - zapewnił mnie.

Wciąż nie czułam się pewnie jeśli chodzi o ten pomysł, ale Vincent nie zważając na moją opinię otulił mnie swoimi silnymi ramionami i przyciągnął na swoje kolana. Moja głowa głowa osiadła na jego piersi, a twarz pokrył (u/k) rumieniec. Czułam jak moja dusza poderwała się na tą bliskość z fioletowym. Lecz po chwili zaczęłam się uspokajać i usypiać kołysanką z dźwięku bicia jego serca. 

W końcu zasnęłam wtulona w jego pierś i tym razem nie zobaczyłam jak tata umiera z ręki Chary. Tym razem widziałam jego i mnie pod gwieździstym niebem powierzchni. 
Z dala od Podziemia, Pizzerii i od wszystkich koszmarów. 

niedziela, 1 października 2017

Black Hat X Dream Demon Reader cz5 [PL]




Autorka

Zaczęło się robić późno, skończyłaś na dziś swoją pracę. Pożegnałaś się i już miałaś wracać do domu, kiedy pod bramą zobaczyłaś papier. Tak po prostu zostawione pod bramką. 
Oczywiście na drodze były ślady opon. Ktoś odjechał z spod rezydencji z piskiem opon, a mówiąc ”ktoś” na myśli masz listonosza. 

Facet boi się podejść pod drzwi lub po prostu zadzwonić przez domofon. Przecież to może być ważne, a takie zostawienie mogłoby zniszczyć dokumenty. 

Byłaś oburzona. Rozumiałaś strach, ale to była lekkomyślność. Nawet jak człowiek się boi to nie wolno robić czegoś takiego. 

Owszem to nie jest normalny do gdzie atakuje pies, a nie pół Yandere jaszczurka inaczej zwana Demencja, a typowy system antywłamaniowy nie posiada wbudowanego w niego broni 100 rodzai. 

Ale wciąż!

Wzięłaś papiery nie dostarczone przez listonosza i zawróciłaś do budynku w kształcie kapelusza. Nikt nawet nie zauważył że wróciłaś, nie chciałaś tego oświadczać bo to tylko na chwilę. Oddasz te dokumenty Black Hatowi i znowu wyjdziesz. 

Zapukałaś lekko do drzwi jego biura, ale nie dostałaś odpowiedzi. Nasłuchałaś trochę, ale nie słyszałaś za bardzo nic, nawet myśli. Postanowiłaś więc wejść. Uchyliłaś drzwi i ostrożnie weszłaś do środka. 

To co zobaczyłaś było dla ciebie urocze. Black Hat usną przy biurku… pełnym papierów. Wyglądał jak dla ciebie słodko, ale także na bardzo zmęczonego. Sen zdecydowanie mu się teraz z przyda. 

Spojrzałaś jeszcze raz na dokumenty w dłoniach. Tak jak stwierdziłaś wcześniej Black Hat potrzebuje snu, a ty nie masz serca by go budzić. W dodatku chyba potrzebuje trochę pomocy, sam zrobił by to chyba dopiero w kilka dni. 

Usiadłaś po przeciwnej stronie biurka i użyłaś swoich mocy. Zaraz papiery zaczęły latać, a ty po krótkim sprawdzeniu ich uzupełniałaś je. Oczywiście wiedziałaś jak to zrobić, bo jesteś przecież demonem snów, ty wiesz prawie wszystko. Prawie. 

Szczerze było z tym więcej roboty niż myślałaś. Zajęło ci to dłużej niż przypuszczałaś na początku. Kiedy skończyłaś było już po północy. Dochodziła już prawie druga! 

Nie miałaś siły już wracać do domu. Tak jak Black Hat zasnęłaś przy biurku szefa z ostatnim uzupełnionym papierem. 

*rano*

Black Hat jękną, gdy oderwał głowę od niewygodnego biurka. Musiał znowu zasnąć przy pracy. Przetarł zaspane oczy i zamrugał, kiedy zobaczył twoją postać śpiącą po przeciwnej stronie biurka. 

Demon usiadł sztywno nie mając pojęcia co ty robisz w jego biurze. Był prawie pewien że wczoraj wróciłaś do domu. Wtedy zauważył także wypełniony druk w twoich dłoniach. Spojrzał na resztę papierów na swoim biurku i był zdumiony kiedy pojął że wszystkie są już wypełnione i posegregowane. Szybko doszedł do tego że na pewno nie zrobił tego przez sen. Ty to zrobiłaś. 

Spojrzał na ciebie kiedy westchnęłaś cicho przez sen. Byłaś tak spokojna i piękna. Twoje (d/w), (k/w) włosy przysłaniały jak zasłona część twojej twarzy. 

Demon poczuł ciepło na swojej twarzy gdy zaczął się poważnie rumienić. Uśmiechnął się lekko patrząc jak nadal śpisz. 
Musiał przyznać zrobiłaś mu naprawdę miłą niespodziankę i był naprawdę wdzięczny. 

W pewnym momencie jak przyglądał się tobie poczuł chęć coś zrobić. Na samom myśl jego twarz pokryła się jeszcze głębszym zielonym rumieńcem. 

Black Hat pochylił się i złożył delikatny pocałunek na twoim policzku. Przeczesał lekko twoje miękkie włosy i wtopił się w ich zapachu. Byłaś dla niego jak najpiękniejszy i najsłodszy kwiat. Jak ta pszczoła nie potrafił się oprzeć słodyczy twego zapachu i piękna. Jego usta zapragnęły spróbować nektaru twoich warg. 

Nagle mruknęłaś i wyraźnie zaczęłaś się budzić. Black Hat wypad ł z transu w jaki wpadł i szybko odsuną się od ciebie. Teraz cała jego twarz była pokryta głębokim rumieńcem. Prawie dał się przyłapać. 

Otworzyłaś powoli oczy i po chwili kiedy otrząsnęłaś się ze snu zauważyłaś że nadal jesteś w biurze swojego szefa. Podniosłaś się z biurka i spojrzałaś na Black Hata. Patrzył z dala od ciebie starając się jak najlepiej ukryć rumieniec, ale to mu za bardzo się nie udawało. 

- Jak mogłem być tak lekkomyślny?! O-o nie co jeśli ona wie co robiłem? Co jeśli wie że ją pocałowałem?! Co mnie opętało?!?!

Teraz twoja twarz też pokrył głęboki, ale w przeciwieństwie do niego czerwony rumieniec. 

Black Hat mnie pocałował kiedy spałam?  Zapytałaś siebie w myślach. Dobra (t/i) graj cool. J-jakbyś wcale tego nie usłyszała.

- Więc… mam nadzieję że pomogłam ...i przepraszam za spanie w twoim biurze. - powiedziałam niepewnie.

- N-nie musisz przepraszać.

Chwila czy on się za jąkał?! Krzyknęłaś zszokowana w myślach. To do niego nie podobne. On nigdy, kiedykolwiek się nie jąkał.

- Do cholery czemu się jąkam?! - krzykną w myślach Black Hat.

Nie mogłaś i po prostu się roześmiałaś. Był taki uroczy kiedy był zakłopotany, a ty dla niego byłaś urocza kiedy się radośnie śmiałaś. 

Kiedy przestałaś się śmiać stwierdziłaś że nie masz już serca by go dalej męczyć. Podeszłaś do niego, dość blisko. Sama ta bliskość sprawił że serce Black Hata zabiło mocniej. Znowu czuł to beznadziejne przyciąganie do ciebie. To beznadziejne uczucie które nie potrafił okiełznać. 
Chwyciłaś jego płaszcz i przyciągnęłaś go do siebie naciskając twoje usta na jego. Pocałowałaś go.

Z początku zszokowany czarny charakter szybko wtopił się w pocałunek i zaczął się rozkoszować delikatnością oraz namiętnością twoich warg. 

Pożądanie rozpaliło jego ciało, chciał więcej. Jednak właśnie wtedy odsunęłaś się. Na złość. Wiedziałaś czego chciał. To pragnienie kiedy patrzył w twoje (k/o) było aż nazbyt widoczne. Byłaś demonem snów, chciałaś się z nim jeszcze trochę pobawić. 

Może i nie jesteś sadystką jak Bill, ale nie jesteś też takim aniołem jak Will. Jesteś (t/i). 

Posyłając mu ostatni rozbawiony i zadowolony z siebie uśmiech opuściłaś biuro szefa. Black Hat wciąż jeszcze wpatrywał się w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stałaś. Jego twarz pokrył jasny jak lampka choinkowa zielony rumieniec kiedy w pełni zdał sobie sprawę co właśnie zaszło. 

- Cholera… Naprawdę oszalałem przez tą dziewczynę.
Rysunek nie jest mój! Byłam zbyt leniwa by coś narysować.


Zeszłaś do kuchni i zaczęłaś przygotowywać śniadanie, ulubione naleśniki Fluga. Podczas pracy nad daniem włączyłaś radio i kto by pomyślał „Despacito”. Rytm piosenki tak cię wciągnął że zaczęłaś troszkę tańczyć jednocześnie śpiewając rozkosznie piosenkę. 

Black Hat schodząc do kuchni usłyszał muzykę i twój wspaniały eteryczny głos, a kiedy zajrzał do środka pomieszczenia zobaczył jak tańczysz po całej kuchni. 

Oczywiście nie używałaś wtedy swoich demonicznych mocy, bo wiedziałaś że tam jest. Jego myśli wręcz krzyczały. Z zachwytu widokiem przed nim. Zarumieniłaś się trochę zawstydzona że patrzy na ciebie, ale postanowiłaś nie przejmować się i dalej dobrze bawić się przy tej wspaniałej piosence. Przy okazji trochę z nim grając, ponieważ kusiłaś go ostrożnie każdym ruchem, by w końcu się zbliżył. 

I nareszcie ci się udał. Black Hat w połowie piosenki zaczął śpiewać i wziął cię w ramiona. 

(t/i)

Byłam naprawdę zaskoczona jak jego głos dobrze brzmiał w tej piosence. Ten demon powinien częściej śpiewać. 

Black Hat wciąż po naszym krótkim tańcu, trzymał mnie delikatnie w ramionach. W jego oczach wciąż widziałam miłość i pragnienie, to sprawiało że moja twarz była w lekkim odcieniu czerwieni. Po chwili gdy tak staliśmy w ciszy patrząc sobie w oczy otworzyłam usta by coś powiedzieć, ale właśnie wtedy Black Hat rozbił się na nich. Pocałunek był silny, ale jednocześnie czuły i namiętny. 

Poczułam jak demon liże delikatnie moją wargę prosząc o dostęp, jednak odmawiałam, przez chwilę. Kilka sekund przed tym jak miał coś zrobić uchyliłam usta wpuszczając jego długi język do moich ust. Przez chwilę walczyliśmy o dominacje w tym pocałunku, ale ostatecznie pozwoliłam mu wygrać i rozkoszować się tym. To było naprawdę przyjemnie.

Wciąż jeszcze trwając w pocałunku otworzyłam lekko oczy i spojrzałam na kuchenkę na której smażyły się właśnie naleśniki. Cholera za chwilę się spalą jak mnie nie puści. Choć jest jeszcze inny sposób by uratować śniadanie i nie przerywać tak szybko tej miłej chwili. 

Black Hat wciąż miał zamknięte oczy więc wykorzystałam okazję i niezauważenie przy nim skorzystałam z moich mocy. Naleśniki powędrowały na swoje miejsce na talerzach, a ogień pod patelnią zgasł. 

Kiedy Black Hat w końcu przerwał pocałunek między nami ciągnęła się linia śliny. Patrzył na mnie, a po chwili leniwie spojrzał na kuchenkę. 

- Mógłbym przysiąść że miała zdjąć naleśniki z patelni. Jak widać zrobiła to wcześniej, a ja nie zauważyłem. - pomyślał.

O on nawet nie wie jak bardzo się myli. Te naleśniki jeszcze przed chwilą rzeczywiście były jeszcze na patelni. Zachichotałam, a on spojrzał na mnie pytająco. 

- Jesteś głodny? - zapytałam wesoło, udając że komentuję jego spojrzenie na jedzenie.

Oczywiście analizował coś innego i nie myślał o tym by chapsnąć naleśniki. No dobra aż do teraz, bo jak o tym wspomniałam to rzeczywiście o tym zaczął myśleć.

- Nawet bardzo. - odpowiedział znowu pochylając się do mnie.

Teraz chodziło mu o inny rodzaj głodu, ale ten mogę jak na razie tylko lekko zaspokoić i przy okazji go podsycić. 

- O.M.G. - szokował się ktoś w myślach.

Odsunęłam się od Black Hata i  spojrzałam szybko w stronę drzwi do kuchni, demon podążył za moim wzrokiem i dostrzegł to co ja. Przez co zamarł, a jego twarz pokrył zielony rumieniec.

W drzwiach stał Flug, Demencja i 5.0.5. Flug wyglądał jakby nie wierzył w to co widzi, 5.0.5. miał gwiazdy w oczach i robił pomruk który przypominał „awww”, z kolei Demencja wyglądała na wściekłą. Nic dziwnego w końcu dziewczyna cierpi na przypadłość Yandere. Powinnam uciekać?

Pytanie znalazło odpowiedź kiedy Demencja rzuciła się na mnie z krzykiem. Wylądowałam na ziemi, a Demencja zaczęła drapać moją twarz i szarpać moje włosy. Może lubi moją kuchnię, ale nigdy za mną za bardzo nie przepadała. Pewnie dlatego że według niej byłam konkurencją o względy Black Hata, ale on nawet za eony tysięcy lat by jej nie zechciał. 

- Demencja!!! - krzyknął swoim demonicznym głosem Black Hat po czym przy pomocy macek z wielką siłą odciągną Demencję ode mnie i cisną nią w ścianę.

Black Hat trzymał mnie teraz ochronnie w ramionach, a przy pomocy swoich demonicznych mocy przytwierdził oszalałą Demencję do ściany. Wciąż jeszcze jego oczy lśniły na czerwono ujawniając wściekłość do której doprowadziła go pół jaszczurka. 

- Black Hat? - zapytałam delikatnym głosem.

Spojrzał na mnie, a cała wściekłość zaraz zmieniła się w zatroskanie. Jestem pewna że mam na twarzy kilka zadrapań i rozczochrane włosy, ale nie sądzę że powinien tak się martwić. Akurat to nie takie straszne bo jestem demonem, ale on tego nie wie. 

- Flug. Uśpij Demencję i zabierz ją na dół. Ma tam być póki się nie uspokoi. - powiedział gniewnie do naukowca spoglądając z powrotem na dziewczynę.

Na dole są lochy. Demon zwykł przetrzymywać tam swoich wrogów, ale rzeczywiście nie sądzę by zwykłe drewniane drzwi jej pokoju wystarczyłyby żeby zatrzymać ją.

Flug wyciągnął jakiś pistolet i wystrzelił w niego w Demencję, a ta natychmiast straciła przytomność. Wtedy Black Hat wypuścił ją, a jej bezwładne ciało osunęło się na podłogę kuchni. 5.0.5. podniósł nieprzytomną dziewczynę i poszedł za Flugiem który prowadził go do lochów. 

Kiedy wszyscy opuścili kuchnię Black Hat ponownie zmartwiony. 

- Black Hat nic mi nie jest. - powiedziałam.

- Krwawisz. - stwierdził ostro.

Zdziwiło mnie to, ale wtedy dotkną mojego policzka i podniósł dłoń na której osadziła się czerwona ciecz. Aaaa czyli to jest to mrowienie. To raczej trochę ciekawe, ból jest ciekawy. Jak dla mnie. Jestem demonem snów i ciało fizyczne nie znaczy dla mnie tyle co dla człowieka. 

Blacka Hat ponownie przyłożył dłoń do mojego policzka. Chciałam zapytać co robi, ale po chwili mrowienie zniknęło i uświadomiłam sobie co zrobił. On… on mnie uzdrowił. 

- Nikomu o tym ani słowa. - powiedział zimno.

- Oczywiście… i dziękuję… A teraz masz ochotę na naleśniki?

- Jak po czymś takim możesz mówić o naleśnikach?!… I tak.


- Przyzwyczaiłam się już do dziwnych rzeczy. - powiedziałam podając mu naleśniki.

Black Hat

Po śniadaniu planowałem wrócić do biura, ale wtedy to do mnie jeszcze raz dotarło. (t/i) skończyła moją pracę. Nie mam co robić w biurze. Więc chyba powinienem sprawdzić nad czym pracuje Flug… lub nie. Gdy przy śniadaniu rozmawiał z (t/i) powiedział że potrzebuje jeszcze kilku godzin na ukończenie projektu. Nie chcę go też zbytnio poganiać i otrzymać nieskończone wadliwe urządzenie. Może i nie jestem zbytnio cierpliwy, ale jestem także zmęczony. Sen przy biurku jak widać nie był wystarczający. 

Udałem się do mojego pokoju. Po zamknięciu drzwi położyłem się nagle niewiarygodnie wyczerpany. Ostatnie dni i ten dzisiejszy wybryk z Demencją niemal całkowicie mnie wykończyły. To będzie chyba pierwszy raz od tygodnia kiedy się dobrze wyśpię… O ile ktoś mi nie przeszkodzi…  … nie ważne. 

*w krainie snów*

Nagle znalazłem się na zielonej łące. Nade mną buło niewiarygodne gwieździste niebo rozświetlone przez liczne gwiazdy  i zorze polarną tańczącą pomiędzy nimi. To na pewno nie jest realny obraz. 

Wtedy usłyszałem znowu ten wspaniały głos, ale trochę inny. Nucenie wydawało się przenikać przez czas i przestrzeń pieszcząc moje zmysły. Podążyłem przez żywo zieloną polanę prowadzony przez głos (t/i). W ten sposób rzeczywiście udało mi się do niej dotrzeć. 

Dziewczyna siedziała na skraju świata przy ostrym krańcu rzeki. To miejsce musiało być skrajem świata, bo jak wytłumaczyć to że dalej nie ma niczego niż mroczna czeluść do której spadała płynąca woda? 

Sama ludzka dziewczyna była trochę dziwnie i nietypowo ubrana. Miała na sobie niezwykłą czarną, lśniącą suknię z motywem z trójkątów. Długi (u/k) płaszcz miał za to wzór w kostkę i zdecydowanie połyskiwał (u/k) światłem. Jej (k/w) włosy nie były rozwiewane przez lekki wietrzyk, który poruszał trawą, lecz wydawały się unosić przecząc prawom grawitacji, ale jednocześnie układając się w idealny sposób. 

Usiadłem obok niej wpatrując się w jej niezwykły i jednocześnie wspaniały ubiór. Zarówno zastanawiałem się dlaczego akurat trójkąty? Czy to dlatego że zawsze nosi bluzkę z wzorem w trzy trójkąty? Czy może raczej dlatego że uwielbia paczki Doritos? Mój umysł z takich błahych powodów w śnie ubrałby ją w coś takiego? Choć i tak wygląda pięknie. 

- Uważasz że wyglądam pięknie? - spytała słodko odwracając wzrok od pustki prosto w moją stronę.

W jednej chwili zamarłem i poczułem jak moja twarz się nagrzewa. Skąd ona? … A.. no tak. Przecież to tylko mój sen. To oczywiste że wie o czym myślę skoro jet tylko wytworem mojej wyobraźni. Choć poprzednie sny o niej wydawały się trochę bardziej realne, ale mimo wszystko nie realne. 

Kiedy ponownie spojrzałem na jej twarz widziałem że była trochę zaskoczona i miał rumieniec na twarzy. O co chodzi?

- Jesteś uroczy. - powiedziała po chwili.

- Nie. Nie jestem uroczy. Jestem niebezpiecznym demonem i złoczyńcą. Nie ma w tym nic uroczego.

- Hahaha! Och nawet nie masz pojęcia jak bardzo się mylisz! - zaśmiała się głośno.

Dobra rzeczywiście nie mam pojęcia, ale za to wiem że ona jest urocza kiedy się śmieje. 

Zamknąłem moje usta na jej w pocałunku, jednocześnie przyciągając ją bliżej siebie. Szkoda by taki piękny sen się zmarnował. Choć mam nadzieję że to nie będzie jeden z tych kiedy budzę się cały mokry, gdy sen urywa się zanim… Nie mam dziś ochoty przeżywać to po raz kolejny. 

Kiedy odsunąłem się od niej była dziesięciokrotnie bardziej czerwona. Dobrze nie wiem o co tu chodzi. Zwykły pocałunek na pewno nie wywołuje takiego rumieńca. 

- B-black Hat? - za jąkała się.

- Hmm? - mruknąłem.

- Chciałabym pogadać o Demencji. - na te słowa humor mnie opuścił.

Dlaczego teraz? Nawet w snach nie mogę mieć chwili spokoju od tej wariatki. Kiedyś nawet miałem koszmar z nią w roli głównej. JA! KOSZMAR! Obsesja tej dziewczyny przeraża nawet mnie. A zwłaszcza najbardziej przestraszyła mnie kiedy rzuciła się na (t/i). Bałem się że zrobi jej krzywdę.

- Wiesz zwykle ludzie nie chorują na Yandere bez przyczyny. Coś musiało się stać. Coś co sprawiło że się w tobie zakochała i jeśli zawarłbyś ze mną umowę może mogłabym to odnaleźć. - zaproponowała.

- Nie rozumiem.

- Po prostu uściskaj mi rękę. - powiedział wyciągając dłoń w której pojawiły się płomienie.

To mnie zaskoczyło. Jak to płomienie? Co mój chory umysł znowu wymyślił?! Czy właśnie wyobrażam sobie co by było gdyby ta w której się zakochałem była demonem tak jak ja? Jestem już chyba kompletnie szalony. 

- Skoro jesteś szalony, a to tylko twoja wyobraźnia to co ci szkodzi uściskać mi dłoń? - zapytała.

Racja. To chyba nic nie znaczy i tak niedługo się obudzę, a nic z tego nie będzie prawdą. Uścisnąłem jej rękę, a (u/k) płomień przeszedł także na moją dłoń. Co zastanawiające w ogóle nie parzył, ledwo nawet dało radę go poczuć. 

Nagle (t/i) pociągnęła mnie mocno do siebie. W jednej chwili poczułem jej ciepły oddech przy mojej szyi. Przeszedł mnie dreszcz. 

- Czasami sny są prawdziwe.~ - wyszeptała uwodzicielsko, po czym zapadła ciemność.

(t/i)

Wstałam z kanapy, na której urządziłam sobie małą drzemkę. Czy może raczej pozostawiłam moje ludzkie, fizyczne ciało w stanie zastoju, kiedy wkraczałam do snu Black Hata. 

Kraina snów to najlepsze miejsce do zawierania umów. Przede wszystkim dlatego, że niektórzy nie wiedzą że to nie tylko zwykły sen. 

Dzięki zawarciu tej umowy z Black Hatem mogę teraz spokojnie wkroczyć do umysłu Demencji. Mogłam już wcześniej wejść do jej snów, ale nie do umysłu. Takie zasady ograniczające moją moc. Choć i tak prawie bez skuteczne. Choć raz ta zasada uratowała pewien świat przed moim bratem. Więc chyba czasem skuteczna.


Skierowałam się po cichu do lochów. Black Hat będzie spał jeszcze przez parę godzin, Flug pracuje, a 5.0.5. też śpi. Idealny moment. Weszłam do celi w której znajdowała się Demencja. Wciąż nie przytomna. Idealnie. Zaryglowałam drzwi by mieć pewność że nikt tu nie wejdzie w czasie gdy będę poza fizycznym ciałem. Teraz będzie czas znaleźć przyczynę szalonego zauroczenia Black Hatem. 

*w umyśle Demenci*

Muszę przyznać, że umysł Demenci jest dość… osobliwy. Po raz pierwszy widzę by umysł przypominał trawę, z pozycji widzenia jaszczurki. Dosłowny gąszcz ogromnej trawy przypominający jakąś dżunglę, gdzieniegdzie jakieś kamienie, które normalnie byłyby małe, ale z tego punktu widzenia przypominają głazy. Drzwi do wspomnień były rozsiane między tym całym gon szczę przy troczę wydeptanych małych ścieżkach, w dodatku drzwi są przyozdobione karteczkami i rysunkami opisującymi dane wspomnienie. 

No czego ja się spodziewałam, że będę musiała wchodzić do wszystkich drzwi żeby się przekonać które wspomnienie jest właściwe? Jak widać nierozsądek Demenci ułatwił mi zadanie, teraz wystarczy znaleźć te drzwi na których będzie wielkimi literami napisane „PIERWSZE SPOTKANIE Z SZEFEM!!!!”, czy coś takiego.

Zaledwie przez chwilę rozglądałam się po jej umyśle i znalazłam. Te drzwi były nawet bardziej oznaczone niż mi się zdawało. Pełno plakatów z Black Hatem, serc i tak jak się spodziewałam wilki napis z słowami „Pierwsze spotkanie Blackiego!!!”. W dodatku niedaleko były też inne drzwi przyozdobione w ten sam sposób. Dobra teraz ciarki mnie przeszły. 

Wzięłam głęboki oddech i weszłam do wspomnienia, nie wiedząc co mnie tam czeka i co zobaczę. Mam tylko nadzieję że to nie będzie nic zboczonego. 

Po przejściu przez drzwi znalazłam się przed rezydencją w kształcie kapelusza, koło mnie była… jaszczurka, przypominając Demencie. No czego ja jeszcze się dziwię, przecież wiem że Demencia była jaszczurką, na której Flug eksperymentował i to dlatego jest teraz w połowie człowiekiem.

Nagle usłyszałam jakiś hałas, a znikąd pojawiła się jakaś maszyna, która jak widać nie była pod kontrolą. Miała kilkanaście ostrzy, laser i rakiety. To coś z pewnością należy do Fluga. Urządzenie śmierci pędziło w stronę jaszczurki, czyli także w moją. Taki fart że to tylko wspomnienie, stałam w miejscu nie bojąc się maszyny, podczas gdy jaszczurka zaczęła spieprzać. 

Niestety dla zielonej jaszczurki trafiła ona pod ścianę bez możliwości ucieczki i wtedy wkroczył Black Hat. Unieszkodliwił urządzenie i muszę przyznać, naprawdę wyglądał gorąco w tych oparach dymu stojąc na lekko podpalonej maszynie. W dodatku ten zadowolony z siebie, ostry uśmiech. 

Nie tylko ja patrzyłam w ten sposób na demona w kapeluszu. Jaszczurka też była zachwycona, uratował jej życie. Przypadkiem. 

Black Hat patrząc w dół spostrzegł jaszczurkę z której potem powstanie Demencia, a jego uśmiech się poszerzył. 

- Hmmm. Flug mówił, że potrzebuje czegoś do testów. - mówił chwytając jaszczurkę za ogon i podnosząc ją do poziomu jego twarzy. - Jak widać już znalazłem odpowiedni obiekt testowy.

Black Hat bezproblemowo podniósł i wyrzucił ciężką maszynę z jego podwórka po czym z jaszczurką ruszył do środka rezydencji, prawdopodobnie kierując się do laboratorium. Ja już ich nie śledziłam, wyszłam z wspomnienia. 

SERIO?! To dlatego Demencia się w nim zakochała?! Rozumiem, że ją uratował, ale ona to źle zinterpretowała. On uratował ją przypadkiem. Jak widać mały jaszczurczy móżdżek nie potrafił prawidłowo przetworzyć tego co się stało. 

No nic. Demencia chyba czas bym odwdzięczyła się za te parę rys na mojej twarzy, które zrobiłaś mi w kuchni. 

Zmieniłam moje barwy z (u/k) i czerni na czerwień i czerń po czym z wielką siłą z półobrotu walnęłam pięścią w drzwi za mną. Drzwi wspomnienia popękały od potężnego uderzenia. Powróciłam do moich normalnych barw i uśmiechnęłam się zadowolona z pracy. 

Tak właśnie uszkadza się wspomnienia. Cóż ty zarysowałaś mnie Dem, ja zarysowałam cię. 

Spojrzałam na pozostałe drzwi z wspomnieniami z Black Hatem. Serca przyklejone do każdego z nich odleciał. Pozostały po prostu zwykłe radosne wspomnienia, bez jakiś jej ubzduranych miłosnych fragmentów. Po raz pierwszy od jej stworzenia Demencia w końcu zdaje sobie sprawę, że Black Hat nie jest dla niej. 

Cóż uszkadzając to wspomnienie wcale nie skrzywdziłam Dem, raczej wyświadczyłam jej przysługę i pomogłam spojrzeć prawdzie w oczy. 

Opuściłam umysł zmutowanej ludzkiej jaszczurki i wróciłam do własnego, fizycznego ciała. Kiedy wstałam Demencia zaczęła się budzić. Jęknęła po czym podniosła wzrok i spojrzała prosto na mnie. 

- (t/i)? - pytała nie wiedząc dlaczego tu jestem. 

- Hej Dem. Chciałam powiedzieć, że nie jestem zła o to co zrobiłaś w kuchni. Rozumiem że byłaś na mnie zła, wiem jak szalejesz za Black Hatem, ale mimo to … kocham go. Przepraszam że doprowadziłam cię tym do szaleństwa. - umiem całkiem nieźle kłamać, choć teraz po części pozbywał się tej małej kropelki żalu, że Demencia tak przez to zdarzenie skończyła.

- … To chyba ja muszę przeprosić (t/i). Wiesz chyba i tak Black Hat nigdy by mnie nie pokochał. Sama nie wiem dlaczego mi się aż tak podobał. - stwierdziła smutno.

- Demcia jestem pewna, że znajdziesz kogoś innego na jego miejsce. Tylko niech następca odwzajemnia twoje uczucia. Ok?

- Hehe Ok.

- No dobra a teraz chodź. Nie pozwolę byś spędziła tu choćby chwilę dłużej. Jesteśmy przyjaciółkami, a przyjaciółek nie zostawia się w ciemnym lochu ich chłopaka prawda?

- Prawda! … I dzięki (t/i).

- Nie ma za co. - powiedziałam rozpinając łańcuchy Demenci.

Otworzyłam drzwi do celi i wyszłyśmy razem z lochów. Demencia pocierała nadgarstki, łańcuchy na pewno nie były wygodne. 


- Hmmm. Dem jako, że się pogodziłyśmy co ty na to by urządzić sobie mały babski wieczór? - spytałam.
---------------------------------------------------------------------------------
Obrazek to stworzone przeze mnie warianty kolorystyczne twojego stroju czytelniku. Oczywiście nosisz to jak na razie tylko w snach lub umysłach innych.