poniedziałek, 16 października 2017

Purple Guy X Undertale Reader


Scenariusz: Noc w Pizzerii

A więc czytelniku wcielasz się teraz w potwora, a konkretnie córkę Sans i Frisk, czyli pół potwora. Zobacz co się stanie jak zaczniesz pracę w Freddy Fazbear’s. 



Od kilku dni pracuję już w tej Pizzerii. Rodzicom i przyjaciołom z Podziemia nie mówię jak to jest naprawdę pracować na nocnej zmianie, ale lepiej chyba żeby nie wiedzieli. 

Moi współpracownicy są naprawdę fajni i nie mają problemów z patrzeniem mi prosto w oczy. Pfff tak jakbym jakieś miała. Moje oczy to dwie dziury z iskierkami tak jak u taty. W końcu jestem w połowie szkieletem. 

Choć zauważyłam, że Fioletowy czasem dostaje przeze mnie gęsiej skórki. Moje oczy czasem przypominają robota w nocy. Brakuje tylko żebym jeszcze zaczęła grać melodyjkę jak Freddy i jestem pewna, że Purple Guy całkiem by wybielał. 

Choć to trochę dziwne, że facet jest cały fioletowy. Zastanawiałam się kiedyś nawet nad tym czy przypadkiem nie ma jakiegoś potwora we krwi, ale prawda co do tego koloru jest gorsza. Klątwa która sprawia, że w każdej chwili może ci odwalić i staniesz się Charą to nic dobrego. 

Chciałabym mu jakoś pomóc. Vincent ma wiele kłopotów i nie sądzę, że sam zdoła je udźwignąć na tych silnych ramionach.~ 

… 

Dobra chyba też trochę się podkochuję się w nim. Ale cóż poradzić jest słooodki jak vinogrono.  

- Hej Vin! - zawołałam wchodząc do biura.

Nasza zmiana za chwilę się zacznie. Vincent podskoczył na miejscu po czym spojrzał w moją stronę. 

- (t/i)? Czy naprawdę zawsze musisz być tak głośno kiedy wchodzisz? Wystraszyłaś mnie dziewczyno. 

- Cóż nie widziałam byś zlawendniał ze strachu.

- Ha ha. Szczerze nie mogę uwierzyć, że po nocach tutaj ze mną wciąż masz jeszcze tak dobry humor.

- Nic nie zmieni mojego punowego  nastawienia, a poza tym w czym miało by mi przeszkadzać twoje towarzystwo? Jesteś naprawdę fajnym fioletowym facetem. Lubię z tobą pracować Vin. - stwierdziłam po czym zajęłam swoje miejsce obok niego.

Vincent zarumienił się lekko. Czerwień mieszała się trochę z fioletową karnacją, ale nie na tyle by mogła się ukryć przed moimi oczodołami. 

Uśmiechnęłam się do niego is skupiłam wzrok na widoku z kamer kiedy dzwon wybił godzinę Freddyego. 
Czas rozpocząć zmianę. 


Praca w nocy miała to do siebie, że była bardzo męcząca, a ja ostatnio nie miałam zbyt dobrego czasu snu. Koszmary przypominające o zdarzeniach podczas linii czasu Genocide pojawiały się mi przed oczami kiedy tylko przymrużyłam oczodoły. Vincent musiał zauważyć mój koszmarny stan bo niespodziewanie położył mi dłoń na ramieniu. 

- Wszystko w porządku? - zapytał.

W jego śnieżno białych oczach widziałam prawdziwe zmartwienie. Jednak nie chciałam by się tym martwił. Ma już dość własnych problemów nie musi wiedzieć, że miałam już nie raz na pieńku z dzieciakiem mordercą. Uśmiechnęłam się do niego tak jak zwykle robiłam kiedy chciałam założyć swoją maskę szczęścia. 

- Tak, po prostu jestem śmiertelnie zmęczona i sądzę, że powinnam pozwolić moim kością dłużej odpocząć.

- Ach ty i te twoje gierki słowne. Choć w tym masz rację powinnaś odpocząć. - stwierdził przerzucając widok na inną kamerę.

Moje oczodoły rozszerzyły się, a uśmiech spadł. 

- Nie Vin nie ma mowy, że zostawię cię samego z tymi robotami. - stwierdziłam poważnie.

- Brzmisz jakbyś się martwiła.

- Ponieważ tak robię.

- Ja tak samo. Martwię się o ciebie. Myślisz że nie widzę jak co dzień wydajesz się coraz bardziej zmęczona życiem? Nie wiem co nie pozwala ci spać, ale doskonale znam to uczucie i mówię ci to teraz. Idź spać, będę tu przy tobie kiedy się obudzisz i wszystko będzie w porządku. - zapewnił mnie.

Wciąż nie czułam się pewnie jeśli chodzi o ten pomysł, ale Vincent nie zważając na moją opinię otulił mnie swoimi silnymi ramionami i przyciągnął na swoje kolana. Moja głowa głowa osiadła na jego piersi, a twarz pokrył (u/k) rumieniec. Czułam jak moja dusza poderwała się na tą bliskość z fioletowym. Lecz po chwili zaczęłam się uspokajać i usypiać kołysanką z dźwięku bicia jego serca. 

W końcu zasnęłam wtulona w jego pierś i tym razem nie zobaczyłam jak tata umiera z ręki Chary. Tym razem widziałam jego i mnie pod gwieździstym niebem powierzchni. 
Z dala od Podziemia, Pizzerii i od wszystkich koszmarów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz