poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Purple Guy X Reader [PL]

Scenariusz: Pierwsze spotkanie




Jesteś młodą dorosłą, niedawno ukończyłaś szkołę i szukasz pracy, a o tą w twojej okolicy ciężko. Kiedy w gazecie znalazłaś ogłoszenie o wolnej posadzie nocnego strażnika w okolicznej pizzerii stwierdziłaś ”czemu nie?” Zadzwoniłaś, przedstawiłaś się i dostałaś pracę. Byłaś szczerze zaskoczona jak szybko poszło, że nie było żadnych komplikacji i te de, ale w końcu jakie kwalifikacje trzeba mieć na siedzenie w budynku w nocy? W dodatku jak powiedział facet od telefonu miałaś być tylko pomocnikiem innego stróża. Tak więc znalazłaś się tutaj. W Freddy Fazbear’s Pizza o północy.



(t/i)

Budynek był pogrążony w całkowitej ciemności. Podążyłam więc w kierunku jedynego światła mając nadzieję, że znajdę mojego współpracownika. 

Udało mi się znaleźć biuro, ale jak tylko miałam podejść do framugi drzwi, te się zamknęły. Tuż przed moim nosem. Były to ciężkie metalowe drzwi, gdyby przygniotły mi stopę to chyba by ją odcięły. 

- Hej! - krzyknęłam.

Nie wiem co ten ktoś w biurze sobie myślał, ale to nie było śmieszne. Po chwili drzwi się otworzyły, a przed nimi stał dość wysoki facet. Miał długie fioletowe włosy spięte w niechlujny kucyk i tak samo fioletowe oczy. Był ubrany w czarne materiałowe spodnie i fioletową koszulę. Serio co ten facet ma z fioletem? Choć przyznam że jest całkiem przystojny. 

Koleś chwycił mnie za rękę i przyciągną do siebie wciągając mnie do środka biura i zamkną drzwi. Nie wiedziałam co to miało znaczyć i już miałam się oburzyć bliskością jego… umięśnionej i ciepłej klatki piersiowej, kiedy w korytarzu zabrzmiały ciężkie, szybkie kroki, a po chwili silne walenie w metalowe drzwi. To mnie przeraziło. Co do cholery?! Co to było???!

Po chwili to coś za drzwiami odeszło, a facet po chwili zostawił mnie i otworzył ponownie drzwi.

- D-dlaczego je otwierasz?! - zapytałam zdenerwowana.

Chyba raczej skoro to coś było za nimi powinny zostać zamknięte. Było by dużo bezpieczniej niż zostawić je otwarte. 

- Bo jeśli będą zamknięte nie starczy nam prądu z generatora, a wolałabyś nie opuszczać tego biura przed szóstą rano. - odparł.

Dobra to jest w miarę mądre wyjaśnienie. 

- Co to było? - zapytałam teraz trochę spokojniejsza. Panikowanie na pewno nie pomoże.

- Foxy. Jeden z animatroników, które mamy pilnować. A przynajmniej tak ci powiedzieli. Prawda jest taka że masz pomóc mi przeżyć tą noc.

- Ale … ale te roboty to zabawki dla dzieci! Jak mogą próbować cię zabić?!

- To długa historia i poprawka. Nie próbują zabić tylko mnie. One chcą zabić każdego kto znajdzie się w tym budynku w nocy. W tym i ciebie. Prawe drzwi! - krzykną.

Odwróciłam się by zobaczyć animatronicznego, żółtego kurczaka. Nie wyglądał ani trochę przyjaźnie. Szybko nacisnęłam przycisk przy drzwiach, a te się zamknęły. Mało brakowało. 

- Zgaduję że to Chica?

- Tak. Są jeszcze Freddy i Bonny. Lepiej wziąć się za pracę jeśli chcemy przeżyć. Rozmowę możemy przełożyć.

Fioletowy facet usiadł przy monitorach i przeglądał kamery. Częściowo także nasłuchując kroków w korytarzach, by jak powiedział uniknąć wyczerpywania niepotrzebnie generatora. 

Ja stałam przy drzwiach. Także nasłuchiwałam, oraz czekałam na rozkazy odnośnie zamykania drzwi. 

Szło nam naprawdę dobrze. Byłam przerażona, ale panikowanie w sytuacji gdy trzeba wyostrzyć zmysły się nie sprawdza. Dlatego zachowywałam względny spokój. Względny.

*6:00*

Wybiła szósta. Fioletowłosy powiedział że będziemy bezpieczni, gdy wybije szósta. Mimo to wciąż nerwowo spoglądałam w głąb korytarzy spodziewając się kolejnego ataku. 

Usłyszałam jak mężczyzna westchnął wyczerpany. Odwrócił się w moją stronę. Zmęczenie tą nocą było wypisane na jego twarzy, tak samo jak zmartwienie kiedy spojrzał na mnie. 

- To koniec. - oznajmił.

Teraz pozwoliłam by cała panik która zebrała się tej nocy ze mnie upłynęła. Nie obchodziło mnie że patrzy. Teraz przynajmniej nic mnie nie zabije kiedy zacznę płakać. 

Zaczęłam się trząść. Osunęłam się po ścianie biura na podłogę i skuliłam się kryjąc głowę. W co ja się wpakowałam? Chciałam normalną pracę, a nie wyrok śmierci! I muszę wrócić tu jeszcze na cztery noce. Facet od telefonu uprzedzał, że jeśli przyjmę posadę będę musiała spędzić tu pięć nocy zanim będę mogła się zwolnić. 

Vincent

Dziewczyna dobrze sobie radziła w nocy, ale teraz kompletnie się rozsypała. Czułem jak serce mi pęka kiedy na to patrzyłem. Tak piękna dziewczyna nie powinna płakać, a zwłaszcza z mojej winy. Wiem doskonale że to przeze mnie maszyny – duchy próbują nas zabić. To moja wina że teraz płacze bo czuje się jak w pułapce bez wyjścia. 

Przykucnąłem koło niej i położyłem jej rękę na ramieniu. Nadal płakał. Przyciągnąłem ją do siebie i skryłem w uścisku. Tak jak na początku tej nocy. 

Wydawała się teraz tak bezbronna i krucha. W co ja ją wpakowałem? 

Po chwili jej płacz przycichł, aż całkiem znikną. Wciąż była w moich ramionach, jednak teraz spojrzała na mnie swoimi wspaniałymi, mokrymi od słonych łez (k/o) oczami. Tak piękne oczy nie powinny płakać. 

- D-dzięki Fioletowy. - powiedziała łamiącym się głosem.

- Vincent. Mam na imię Vincent, a ty?

- Heh. Tak zapomniałam się przedstawić. (t/i).

- Piękne imię, dla pięknej dziewczyny.

Zarumieniła się na komplement. Urocze. Komplementować i flirtować z dziewczynami umiem, ale w tej jest coś niezwykłego. Cholera moje serce bije mocniej kiedy mam ją blisko ... i nie chcę puścić. 

Przeczesałem dłonią jej miękkie (k/w) włosy, odgarniając te które przykryły jej twarz. Była piękna. 



Cholera Vincent przestań. Nie czas teraz na to. 

- Przepraszam, ale … moja siostra niedługo się obudzi, a ktoś musi przygotować ją do szkoły. - powiedziałem zakłopotany.

Wydawała się zdziwiona, ale po chwili lekko się do mnie uśmiechnęła. Cholera ten uśmiech jest przepiękny. Chciałbym go widzieć codziennie na jej twarzy. 

- Rozumiem. - powiedziała cicho.

I znowu problem z puszczeniem jej. Po krótkiej, trochę niezręcznej chwili pozwoliłem jej odejść. 

Wstałem i wyciągnąłem do niej rękę. Przyjęła pomoc i pociągnąłem ją ostrożnie na nogi. 

- To spotykamy się jutro?

(t/i)

Vincent zapytał czy spotkamy się następnego dnia. Nie mogłam zrobić nic innego niż przytaknąć. 

Chyba nie będzie tu tak źle jak myślałam. Cóż przynajmniej póki Vincent tu będzie. Czuję się przy nim bezpiecznie. Heh nawet w tej pizzerii, jakby był w stanie obronić mnie przed tymi maszynami. 

- A więc do zobaczenia. - powiedział uśmiechając się do mnie szeroko.

Jego uśmiech był wręcz perłowo biały i wdzięczny, i radosny zarazem. Łał na pewno nie spotkałam nigdy osoby która tak się uśmiecha. 

Wyszedł korytarzem w stronę głównego wejścia. Po jego odejściu stałam jeszcze przez chwilę w biurze. Czułam ciepło na twarzy. Chyba się rumieniem. 

Cóż nie będzie wcale tak źle. 




Mam nadzieję że się spodobało! To normalne rozegranie tej historii, ale mam jeszcze wiele scenariuszy do rozegrania. Czekajcie cierpliwie na następne. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz