środa, 6 września 2017

Black Hat X Dream Demon Reader cz2 [PL]

*15 minut później*

W końcu dotarłam. Cieszę się że ten ranek był przyjemny do spacerów, dzięki temu mam naprawdę dobry humor i jestem zwarta i gotowa na dzień w budynku przypominającym kapelusz. 

Nie wiem dlaczego akurat ten budynek przypomina kapelusz i dlaczego na dachu jest rozbity samolot, ale nie będę mówić że to dziwne. Domy mojego brata są w kształcie piramidy... WTF.

Podeszłam do bramy i nacisnęłam guzik przy czymś w rodzaju domofonu. 

- Tu (t/i).

„GŁOS ROZPOZNANO” ten napis pojawił się na wyświetlaczu, a ja spokojnie teraz przeszłam do rezydencji w kształcie kapelusza. 

To obowiązkowa czynność jeśli nie chce się uruchomić zabezpieczeń które zamontował Flug. Oczywiście jeszcze je ulepszał żeby można było wejść do domu.

Jeszcze tu nie pracowałam kiedy pierwszy raz je uruchomił, ale z tego co powiedziała mi Demencja Black Hat wrzucił Fluga za bramę, a naukowiec sam musiał przedrzeć się przez wszystkie wszystkie zabezpieczenia. 

Współczuję. Kiedy przyszłam tu w sprawie pracy te wszystkie bronie wycelowały we mnie, ale nic się nie stało bo po tym jak powiedziałam dlaczego tu jestem Flug je wyłączył. 

Przeszłam przez wielkie drzwi zamykając je za sobą. Stanęłam w ciemnym korytarzu ozdobionym kolumnami i licznymi antykami. 

Sporo tu ciekawych rzeczy, a rezydencja jest urządzona w zdecydowanie fantastycznym ponurym guście Black Hata. Ze względu na ilość zebranych pamiątek jest co sprzątać. Na przykład od czasu do czasu trzeba odkurzyć zbroję. 

Teraz jednak kierowałam się do kuchni. Domownicy musieli już zakończyć śniadanie, a znając Demencje będzie tam bajzel. 

Weszłam do kuchni i… i tak, miałam rację. Krzesła poprzewracane, tak samo jak sam stół. Wszędzie resztki jedzenia i Flug i 5.0.5. próbujący sprzątać. Westchnęłam. Zawsze to samo.

- Doktorze, 5.0.5. pozwólcie że ja się tym już zajmę. - powiedziałam, komunikując im jednocześnie moją obecność.

- O-och (t/i), już jesteś! … Zgaduję że już wiesz co się tu wydarzyło? - zapytał naukowiec z torbą na głowie.

- Demencja?

- Tak. - powiedział pocierając szyję. Zdecydowanie czuł się niezręcznie. - W-wiesz mogę ci pomóc z tym.

- Nie nie chcę pomocy Flug. Poza tym powinieneś już udać się do laboratorium. 5.0.5. ty też. Dam sobie sama z tym radę.

- J-jesteś pewna? - zapytał naukowiec.

Niebieski niedźwiedź tylko wydał dźwięk brzmiący jak pytanie. Jednak z jego myśli wiem co chciał powiedzieć. - Na pewno? 

- Tak, a teraz wyjdźcie i pozwólcie mi pracować. - powiedziałam z uśmiechem wypychając ich za drzwi. Zamknęłam je chwilę potem.

Zaczekałam jeszcze chwilę by mieć pewność, że nikt zaraz nie wejdzie do kuchni. … Cóż nie zanosi się na to. 

Pstryknęłam palcami.

Wszystko natychmiast zaczęło wracać na swoje miejsce. Plamy z soku rozlanego na podłogę zaczęły zbierać się w krople i leciały do góry. To samo z kawałkami jedzenia. Resztki pożywienia z podłogi trafiły do małej szczeliny między wymiarami którą otworzyłam. Po krótkiej chwili po armagedonie kuchennym nie było śladu, a ja miałam krótkie wolne.
Kocham tą pracę.


Uwaga! To opowiadanie pojawia się także na Wattpad


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz