poniedziałek, 16 października 2017

Purple Guy X Undertale Reader


Scenariusz: Noc w Pizzerii

A więc czytelniku wcielasz się teraz w potwora, a konkretnie córkę Sans i Frisk, czyli pół potwora. Zobacz co się stanie jak zaczniesz pracę w Freddy Fazbear’s. 



Od kilku dni pracuję już w tej Pizzerii. Rodzicom i przyjaciołom z Podziemia nie mówię jak to jest naprawdę pracować na nocnej zmianie, ale lepiej chyba żeby nie wiedzieli. 

Moi współpracownicy są naprawdę fajni i nie mają problemów z patrzeniem mi prosto w oczy. Pfff tak jakbym jakieś miała. Moje oczy to dwie dziury z iskierkami tak jak u taty. W końcu jestem w połowie szkieletem. 

Choć zauważyłam, że Fioletowy czasem dostaje przeze mnie gęsiej skórki. Moje oczy czasem przypominają robota w nocy. Brakuje tylko żebym jeszcze zaczęła grać melodyjkę jak Freddy i jestem pewna, że Purple Guy całkiem by wybielał. 

Choć to trochę dziwne, że facet jest cały fioletowy. Zastanawiałam się kiedyś nawet nad tym czy przypadkiem nie ma jakiegoś potwora we krwi, ale prawda co do tego koloru jest gorsza. Klątwa która sprawia, że w każdej chwili może ci odwalić i staniesz się Charą to nic dobrego. 

Chciałabym mu jakoś pomóc. Vincent ma wiele kłopotów i nie sądzę, że sam zdoła je udźwignąć na tych silnych ramionach.~ 

… 

Dobra chyba też trochę się podkochuję się w nim. Ale cóż poradzić jest słooodki jak vinogrono.  

- Hej Vin! - zawołałam wchodząc do biura.

Nasza zmiana za chwilę się zacznie. Vincent podskoczył na miejscu po czym spojrzał w moją stronę. 

- (t/i)? Czy naprawdę zawsze musisz być tak głośno kiedy wchodzisz? Wystraszyłaś mnie dziewczyno. 

- Cóż nie widziałam byś zlawendniał ze strachu.

- Ha ha. Szczerze nie mogę uwierzyć, że po nocach tutaj ze mną wciąż masz jeszcze tak dobry humor.

- Nic nie zmieni mojego punowego  nastawienia, a poza tym w czym miało by mi przeszkadzać twoje towarzystwo? Jesteś naprawdę fajnym fioletowym facetem. Lubię z tobą pracować Vin. - stwierdziłam po czym zajęłam swoje miejsce obok niego.

Vincent zarumienił się lekko. Czerwień mieszała się trochę z fioletową karnacją, ale nie na tyle by mogła się ukryć przed moimi oczodołami. 

Uśmiechnęłam się do niego is skupiłam wzrok na widoku z kamer kiedy dzwon wybił godzinę Freddyego. 
Czas rozpocząć zmianę. 


Praca w nocy miała to do siebie, że była bardzo męcząca, a ja ostatnio nie miałam zbyt dobrego czasu snu. Koszmary przypominające o zdarzeniach podczas linii czasu Genocide pojawiały się mi przed oczami kiedy tylko przymrużyłam oczodoły. Vincent musiał zauważyć mój koszmarny stan bo niespodziewanie położył mi dłoń na ramieniu. 

- Wszystko w porządku? - zapytał.

W jego śnieżno białych oczach widziałam prawdziwe zmartwienie. Jednak nie chciałam by się tym martwił. Ma już dość własnych problemów nie musi wiedzieć, że miałam już nie raz na pieńku z dzieciakiem mordercą. Uśmiechnęłam się do niego tak jak zwykle robiłam kiedy chciałam założyć swoją maskę szczęścia. 

- Tak, po prostu jestem śmiertelnie zmęczona i sądzę, że powinnam pozwolić moim kością dłużej odpocząć.

- Ach ty i te twoje gierki słowne. Choć w tym masz rację powinnaś odpocząć. - stwierdził przerzucając widok na inną kamerę.

Moje oczodoły rozszerzyły się, a uśmiech spadł. 

- Nie Vin nie ma mowy, że zostawię cię samego z tymi robotami. - stwierdziłam poważnie.

- Brzmisz jakbyś się martwiła.

- Ponieważ tak robię.

- Ja tak samo. Martwię się o ciebie. Myślisz że nie widzę jak co dzień wydajesz się coraz bardziej zmęczona życiem? Nie wiem co nie pozwala ci spać, ale doskonale znam to uczucie i mówię ci to teraz. Idź spać, będę tu przy tobie kiedy się obudzisz i wszystko będzie w porządku. - zapewnił mnie.

Wciąż nie czułam się pewnie jeśli chodzi o ten pomysł, ale Vincent nie zważając na moją opinię otulił mnie swoimi silnymi ramionami i przyciągnął na swoje kolana. Moja głowa głowa osiadła na jego piersi, a twarz pokrył (u/k) rumieniec. Czułam jak moja dusza poderwała się na tą bliskość z fioletowym. Lecz po chwili zaczęłam się uspokajać i usypiać kołysanką z dźwięku bicia jego serca. 

W końcu zasnęłam wtulona w jego pierś i tym razem nie zobaczyłam jak tata umiera z ręki Chary. Tym razem widziałam jego i mnie pod gwieździstym niebem powierzchni. 
Z dala od Podziemia, Pizzerii i od wszystkich koszmarów. 

niedziela, 1 października 2017

Black Hat X Dream Demon Reader cz5 [PL]




Autorka

Zaczęło się robić późno, skończyłaś na dziś swoją pracę. Pożegnałaś się i już miałaś wracać do domu, kiedy pod bramą zobaczyłaś papier. Tak po prostu zostawione pod bramką. 
Oczywiście na drodze były ślady opon. Ktoś odjechał z spod rezydencji z piskiem opon, a mówiąc ”ktoś” na myśli masz listonosza. 

Facet boi się podejść pod drzwi lub po prostu zadzwonić przez domofon. Przecież to może być ważne, a takie zostawienie mogłoby zniszczyć dokumenty. 

Byłaś oburzona. Rozumiałaś strach, ale to była lekkomyślność. Nawet jak człowiek się boi to nie wolno robić czegoś takiego. 

Owszem to nie jest normalny do gdzie atakuje pies, a nie pół Yandere jaszczurka inaczej zwana Demencja, a typowy system antywłamaniowy nie posiada wbudowanego w niego broni 100 rodzai. 

Ale wciąż!

Wzięłaś papiery nie dostarczone przez listonosza i zawróciłaś do budynku w kształcie kapelusza. Nikt nawet nie zauważył że wróciłaś, nie chciałaś tego oświadczać bo to tylko na chwilę. Oddasz te dokumenty Black Hatowi i znowu wyjdziesz. 

Zapukałaś lekko do drzwi jego biura, ale nie dostałaś odpowiedzi. Nasłuchałaś trochę, ale nie słyszałaś za bardzo nic, nawet myśli. Postanowiłaś więc wejść. Uchyliłaś drzwi i ostrożnie weszłaś do środka. 

To co zobaczyłaś było dla ciebie urocze. Black Hat usną przy biurku… pełnym papierów. Wyglądał jak dla ciebie słodko, ale także na bardzo zmęczonego. Sen zdecydowanie mu się teraz z przyda. 

Spojrzałaś jeszcze raz na dokumenty w dłoniach. Tak jak stwierdziłaś wcześniej Black Hat potrzebuje snu, a ty nie masz serca by go budzić. W dodatku chyba potrzebuje trochę pomocy, sam zrobił by to chyba dopiero w kilka dni. 

Usiadłaś po przeciwnej stronie biurka i użyłaś swoich mocy. Zaraz papiery zaczęły latać, a ty po krótkim sprawdzeniu ich uzupełniałaś je. Oczywiście wiedziałaś jak to zrobić, bo jesteś przecież demonem snów, ty wiesz prawie wszystko. Prawie. 

Szczerze było z tym więcej roboty niż myślałaś. Zajęło ci to dłużej niż przypuszczałaś na początku. Kiedy skończyłaś było już po północy. Dochodziła już prawie druga! 

Nie miałaś siły już wracać do domu. Tak jak Black Hat zasnęłaś przy biurku szefa z ostatnim uzupełnionym papierem. 

*rano*

Black Hat jękną, gdy oderwał głowę od niewygodnego biurka. Musiał znowu zasnąć przy pracy. Przetarł zaspane oczy i zamrugał, kiedy zobaczył twoją postać śpiącą po przeciwnej stronie biurka. 

Demon usiadł sztywno nie mając pojęcia co ty robisz w jego biurze. Był prawie pewien że wczoraj wróciłaś do domu. Wtedy zauważył także wypełniony druk w twoich dłoniach. Spojrzał na resztę papierów na swoim biurku i był zdumiony kiedy pojął że wszystkie są już wypełnione i posegregowane. Szybko doszedł do tego że na pewno nie zrobił tego przez sen. Ty to zrobiłaś. 

Spojrzał na ciebie kiedy westchnęłaś cicho przez sen. Byłaś tak spokojna i piękna. Twoje (d/w), (k/w) włosy przysłaniały jak zasłona część twojej twarzy. 

Demon poczuł ciepło na swojej twarzy gdy zaczął się poważnie rumienić. Uśmiechnął się lekko patrząc jak nadal śpisz. 
Musiał przyznać zrobiłaś mu naprawdę miłą niespodziankę i był naprawdę wdzięczny. 

W pewnym momencie jak przyglądał się tobie poczuł chęć coś zrobić. Na samom myśl jego twarz pokryła się jeszcze głębszym zielonym rumieńcem. 

Black Hat pochylił się i złożył delikatny pocałunek na twoim policzku. Przeczesał lekko twoje miękkie włosy i wtopił się w ich zapachu. Byłaś dla niego jak najpiękniejszy i najsłodszy kwiat. Jak ta pszczoła nie potrafił się oprzeć słodyczy twego zapachu i piękna. Jego usta zapragnęły spróbować nektaru twoich warg. 

Nagle mruknęłaś i wyraźnie zaczęłaś się budzić. Black Hat wypad ł z transu w jaki wpadł i szybko odsuną się od ciebie. Teraz cała jego twarz była pokryta głębokim rumieńcem. Prawie dał się przyłapać. 

Otworzyłaś powoli oczy i po chwili kiedy otrząsnęłaś się ze snu zauważyłaś że nadal jesteś w biurze swojego szefa. Podniosłaś się z biurka i spojrzałaś na Black Hata. Patrzył z dala od ciebie starając się jak najlepiej ukryć rumieniec, ale to mu za bardzo się nie udawało. 

- Jak mogłem być tak lekkomyślny?! O-o nie co jeśli ona wie co robiłem? Co jeśli wie że ją pocałowałem?! Co mnie opętało?!?!

Teraz twoja twarz też pokrył głęboki, ale w przeciwieństwie do niego czerwony rumieniec. 

Black Hat mnie pocałował kiedy spałam?  Zapytałaś siebie w myślach. Dobra (t/i) graj cool. J-jakbyś wcale tego nie usłyszała.

- Więc… mam nadzieję że pomogłam ...i przepraszam za spanie w twoim biurze. - powiedziałam niepewnie.

- N-nie musisz przepraszać.

Chwila czy on się za jąkał?! Krzyknęłaś zszokowana w myślach. To do niego nie podobne. On nigdy, kiedykolwiek się nie jąkał.

- Do cholery czemu się jąkam?! - krzykną w myślach Black Hat.

Nie mogłaś i po prostu się roześmiałaś. Był taki uroczy kiedy był zakłopotany, a ty dla niego byłaś urocza kiedy się radośnie śmiałaś. 

Kiedy przestałaś się śmiać stwierdziłaś że nie masz już serca by go dalej męczyć. Podeszłaś do niego, dość blisko. Sama ta bliskość sprawił że serce Black Hata zabiło mocniej. Znowu czuł to beznadziejne przyciąganie do ciebie. To beznadziejne uczucie które nie potrafił okiełznać. 
Chwyciłaś jego płaszcz i przyciągnęłaś go do siebie naciskając twoje usta na jego. Pocałowałaś go.

Z początku zszokowany czarny charakter szybko wtopił się w pocałunek i zaczął się rozkoszować delikatnością oraz namiętnością twoich warg. 

Pożądanie rozpaliło jego ciało, chciał więcej. Jednak właśnie wtedy odsunęłaś się. Na złość. Wiedziałaś czego chciał. To pragnienie kiedy patrzył w twoje (k/o) było aż nazbyt widoczne. Byłaś demonem snów, chciałaś się z nim jeszcze trochę pobawić. 

Może i nie jesteś sadystką jak Bill, ale nie jesteś też takim aniołem jak Will. Jesteś (t/i). 

Posyłając mu ostatni rozbawiony i zadowolony z siebie uśmiech opuściłaś biuro szefa. Black Hat wciąż jeszcze wpatrywał się w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stałaś. Jego twarz pokrył jasny jak lampka choinkowa zielony rumieniec kiedy w pełni zdał sobie sprawę co właśnie zaszło. 

- Cholera… Naprawdę oszalałem przez tą dziewczynę.
Rysunek nie jest mój! Byłam zbyt leniwa by coś narysować.


Zeszłaś do kuchni i zaczęłaś przygotowywać śniadanie, ulubione naleśniki Fluga. Podczas pracy nad daniem włączyłaś radio i kto by pomyślał „Despacito”. Rytm piosenki tak cię wciągnął że zaczęłaś troszkę tańczyć jednocześnie śpiewając rozkosznie piosenkę. 

Black Hat schodząc do kuchni usłyszał muzykę i twój wspaniały eteryczny głos, a kiedy zajrzał do środka pomieszczenia zobaczył jak tańczysz po całej kuchni. 

Oczywiście nie używałaś wtedy swoich demonicznych mocy, bo wiedziałaś że tam jest. Jego myśli wręcz krzyczały. Z zachwytu widokiem przed nim. Zarumieniłaś się trochę zawstydzona że patrzy na ciebie, ale postanowiłaś nie przejmować się i dalej dobrze bawić się przy tej wspaniałej piosence. Przy okazji trochę z nim grając, ponieważ kusiłaś go ostrożnie każdym ruchem, by w końcu się zbliżył. 

I nareszcie ci się udał. Black Hat w połowie piosenki zaczął śpiewać i wziął cię w ramiona. 

(t/i)

Byłam naprawdę zaskoczona jak jego głos dobrze brzmiał w tej piosence. Ten demon powinien częściej śpiewać. 

Black Hat wciąż po naszym krótkim tańcu, trzymał mnie delikatnie w ramionach. W jego oczach wciąż widziałam miłość i pragnienie, to sprawiało że moja twarz była w lekkim odcieniu czerwieni. Po chwili gdy tak staliśmy w ciszy patrząc sobie w oczy otworzyłam usta by coś powiedzieć, ale właśnie wtedy Black Hat rozbił się na nich. Pocałunek był silny, ale jednocześnie czuły i namiętny. 

Poczułam jak demon liże delikatnie moją wargę prosząc o dostęp, jednak odmawiałam, przez chwilę. Kilka sekund przed tym jak miał coś zrobić uchyliłam usta wpuszczając jego długi język do moich ust. Przez chwilę walczyliśmy o dominacje w tym pocałunku, ale ostatecznie pozwoliłam mu wygrać i rozkoszować się tym. To było naprawdę przyjemnie.

Wciąż jeszcze trwając w pocałunku otworzyłam lekko oczy i spojrzałam na kuchenkę na której smażyły się właśnie naleśniki. Cholera za chwilę się spalą jak mnie nie puści. Choć jest jeszcze inny sposób by uratować śniadanie i nie przerywać tak szybko tej miłej chwili. 

Black Hat wciąż miał zamknięte oczy więc wykorzystałam okazję i niezauważenie przy nim skorzystałam z moich mocy. Naleśniki powędrowały na swoje miejsce na talerzach, a ogień pod patelnią zgasł. 

Kiedy Black Hat w końcu przerwał pocałunek między nami ciągnęła się linia śliny. Patrzył na mnie, a po chwili leniwie spojrzał na kuchenkę. 

- Mógłbym przysiąść że miała zdjąć naleśniki z patelni. Jak widać zrobiła to wcześniej, a ja nie zauważyłem. - pomyślał.

O on nawet nie wie jak bardzo się myli. Te naleśniki jeszcze przed chwilą rzeczywiście były jeszcze na patelni. Zachichotałam, a on spojrzał na mnie pytająco. 

- Jesteś głodny? - zapytałam wesoło, udając że komentuję jego spojrzenie na jedzenie.

Oczywiście analizował coś innego i nie myślał o tym by chapsnąć naleśniki. No dobra aż do teraz, bo jak o tym wspomniałam to rzeczywiście o tym zaczął myśleć.

- Nawet bardzo. - odpowiedział znowu pochylając się do mnie.

Teraz chodziło mu o inny rodzaj głodu, ale ten mogę jak na razie tylko lekko zaspokoić i przy okazji go podsycić. 

- O.M.G. - szokował się ktoś w myślach.

Odsunęłam się od Black Hata i  spojrzałam szybko w stronę drzwi do kuchni, demon podążył za moim wzrokiem i dostrzegł to co ja. Przez co zamarł, a jego twarz pokrył zielony rumieniec.

W drzwiach stał Flug, Demencja i 5.0.5. Flug wyglądał jakby nie wierzył w to co widzi, 5.0.5. miał gwiazdy w oczach i robił pomruk który przypominał „awww”, z kolei Demencja wyglądała na wściekłą. Nic dziwnego w końcu dziewczyna cierpi na przypadłość Yandere. Powinnam uciekać?

Pytanie znalazło odpowiedź kiedy Demencja rzuciła się na mnie z krzykiem. Wylądowałam na ziemi, a Demencja zaczęła drapać moją twarz i szarpać moje włosy. Może lubi moją kuchnię, ale nigdy za mną za bardzo nie przepadała. Pewnie dlatego że według niej byłam konkurencją o względy Black Hata, ale on nawet za eony tysięcy lat by jej nie zechciał. 

- Demencja!!! - krzyknął swoim demonicznym głosem Black Hat po czym przy pomocy macek z wielką siłą odciągną Demencję ode mnie i cisną nią w ścianę.

Black Hat trzymał mnie teraz ochronnie w ramionach, a przy pomocy swoich demonicznych mocy przytwierdził oszalałą Demencję do ściany. Wciąż jeszcze jego oczy lśniły na czerwono ujawniając wściekłość do której doprowadziła go pół jaszczurka. 

- Black Hat? - zapytałam delikatnym głosem.

Spojrzał na mnie, a cała wściekłość zaraz zmieniła się w zatroskanie. Jestem pewna że mam na twarzy kilka zadrapań i rozczochrane włosy, ale nie sądzę że powinien tak się martwić. Akurat to nie takie straszne bo jestem demonem, ale on tego nie wie. 

- Flug. Uśpij Demencję i zabierz ją na dół. Ma tam być póki się nie uspokoi. - powiedział gniewnie do naukowca spoglądając z powrotem na dziewczynę.

Na dole są lochy. Demon zwykł przetrzymywać tam swoich wrogów, ale rzeczywiście nie sądzę by zwykłe drewniane drzwi jej pokoju wystarczyłyby żeby zatrzymać ją.

Flug wyciągnął jakiś pistolet i wystrzelił w niego w Demencję, a ta natychmiast straciła przytomność. Wtedy Black Hat wypuścił ją, a jej bezwładne ciało osunęło się na podłogę kuchni. 5.0.5. podniósł nieprzytomną dziewczynę i poszedł za Flugiem który prowadził go do lochów. 

Kiedy wszyscy opuścili kuchnię Black Hat ponownie zmartwiony. 

- Black Hat nic mi nie jest. - powiedziałam.

- Krwawisz. - stwierdził ostro.

Zdziwiło mnie to, ale wtedy dotkną mojego policzka i podniósł dłoń na której osadziła się czerwona ciecz. Aaaa czyli to jest to mrowienie. To raczej trochę ciekawe, ból jest ciekawy. Jak dla mnie. Jestem demonem snów i ciało fizyczne nie znaczy dla mnie tyle co dla człowieka. 

Blacka Hat ponownie przyłożył dłoń do mojego policzka. Chciałam zapytać co robi, ale po chwili mrowienie zniknęło i uświadomiłam sobie co zrobił. On… on mnie uzdrowił. 

- Nikomu o tym ani słowa. - powiedział zimno.

- Oczywiście… i dziękuję… A teraz masz ochotę na naleśniki?

- Jak po czymś takim możesz mówić o naleśnikach?!… I tak.


- Przyzwyczaiłam się już do dziwnych rzeczy. - powiedziałam podając mu naleśniki.

Black Hat

Po śniadaniu planowałem wrócić do biura, ale wtedy to do mnie jeszcze raz dotarło. (t/i) skończyła moją pracę. Nie mam co robić w biurze. Więc chyba powinienem sprawdzić nad czym pracuje Flug… lub nie. Gdy przy śniadaniu rozmawiał z (t/i) powiedział że potrzebuje jeszcze kilku godzin na ukończenie projektu. Nie chcę go też zbytnio poganiać i otrzymać nieskończone wadliwe urządzenie. Może i nie jestem zbytnio cierpliwy, ale jestem także zmęczony. Sen przy biurku jak widać nie był wystarczający. 

Udałem się do mojego pokoju. Po zamknięciu drzwi położyłem się nagle niewiarygodnie wyczerpany. Ostatnie dni i ten dzisiejszy wybryk z Demencją niemal całkowicie mnie wykończyły. To będzie chyba pierwszy raz od tygodnia kiedy się dobrze wyśpię… O ile ktoś mi nie przeszkodzi…  … nie ważne. 

*w krainie snów*

Nagle znalazłem się na zielonej łące. Nade mną buło niewiarygodne gwieździste niebo rozświetlone przez liczne gwiazdy  i zorze polarną tańczącą pomiędzy nimi. To na pewno nie jest realny obraz. 

Wtedy usłyszałem znowu ten wspaniały głos, ale trochę inny. Nucenie wydawało się przenikać przez czas i przestrzeń pieszcząc moje zmysły. Podążyłem przez żywo zieloną polanę prowadzony przez głos (t/i). W ten sposób rzeczywiście udało mi się do niej dotrzeć. 

Dziewczyna siedziała na skraju świata przy ostrym krańcu rzeki. To miejsce musiało być skrajem świata, bo jak wytłumaczyć to że dalej nie ma niczego niż mroczna czeluść do której spadała płynąca woda? 

Sama ludzka dziewczyna była trochę dziwnie i nietypowo ubrana. Miała na sobie niezwykłą czarną, lśniącą suknię z motywem z trójkątów. Długi (u/k) płaszcz miał za to wzór w kostkę i zdecydowanie połyskiwał (u/k) światłem. Jej (k/w) włosy nie były rozwiewane przez lekki wietrzyk, który poruszał trawą, lecz wydawały się unosić przecząc prawom grawitacji, ale jednocześnie układając się w idealny sposób. 

Usiadłem obok niej wpatrując się w jej niezwykły i jednocześnie wspaniały ubiór. Zarówno zastanawiałem się dlaczego akurat trójkąty? Czy to dlatego że zawsze nosi bluzkę z wzorem w trzy trójkąty? Czy może raczej dlatego że uwielbia paczki Doritos? Mój umysł z takich błahych powodów w śnie ubrałby ją w coś takiego? Choć i tak wygląda pięknie. 

- Uważasz że wyglądam pięknie? - spytała słodko odwracając wzrok od pustki prosto w moją stronę.

W jednej chwili zamarłem i poczułem jak moja twarz się nagrzewa. Skąd ona? … A.. no tak. Przecież to tylko mój sen. To oczywiste że wie o czym myślę skoro jet tylko wytworem mojej wyobraźni. Choć poprzednie sny o niej wydawały się trochę bardziej realne, ale mimo wszystko nie realne. 

Kiedy ponownie spojrzałem na jej twarz widziałem że była trochę zaskoczona i miał rumieniec na twarzy. O co chodzi?

- Jesteś uroczy. - powiedziała po chwili.

- Nie. Nie jestem uroczy. Jestem niebezpiecznym demonem i złoczyńcą. Nie ma w tym nic uroczego.

- Hahaha! Och nawet nie masz pojęcia jak bardzo się mylisz! - zaśmiała się głośno.

Dobra rzeczywiście nie mam pojęcia, ale za to wiem że ona jest urocza kiedy się śmieje. 

Zamknąłem moje usta na jej w pocałunku, jednocześnie przyciągając ją bliżej siebie. Szkoda by taki piękny sen się zmarnował. Choć mam nadzieję że to nie będzie jeden z tych kiedy budzę się cały mokry, gdy sen urywa się zanim… Nie mam dziś ochoty przeżywać to po raz kolejny. 

Kiedy odsunąłem się od niej była dziesięciokrotnie bardziej czerwona. Dobrze nie wiem o co tu chodzi. Zwykły pocałunek na pewno nie wywołuje takiego rumieńca. 

- B-black Hat? - za jąkała się.

- Hmm? - mruknąłem.

- Chciałabym pogadać o Demencji. - na te słowa humor mnie opuścił.

Dlaczego teraz? Nawet w snach nie mogę mieć chwili spokoju od tej wariatki. Kiedyś nawet miałem koszmar z nią w roli głównej. JA! KOSZMAR! Obsesja tej dziewczyny przeraża nawet mnie. A zwłaszcza najbardziej przestraszyła mnie kiedy rzuciła się na (t/i). Bałem się że zrobi jej krzywdę.

- Wiesz zwykle ludzie nie chorują na Yandere bez przyczyny. Coś musiało się stać. Coś co sprawiło że się w tobie zakochała i jeśli zawarłbyś ze mną umowę może mogłabym to odnaleźć. - zaproponowała.

- Nie rozumiem.

- Po prostu uściskaj mi rękę. - powiedział wyciągając dłoń w której pojawiły się płomienie.

To mnie zaskoczyło. Jak to płomienie? Co mój chory umysł znowu wymyślił?! Czy właśnie wyobrażam sobie co by było gdyby ta w której się zakochałem była demonem tak jak ja? Jestem już chyba kompletnie szalony. 

- Skoro jesteś szalony, a to tylko twoja wyobraźnia to co ci szkodzi uściskać mi dłoń? - zapytała.

Racja. To chyba nic nie znaczy i tak niedługo się obudzę, a nic z tego nie będzie prawdą. Uścisnąłem jej rękę, a (u/k) płomień przeszedł także na moją dłoń. Co zastanawiające w ogóle nie parzył, ledwo nawet dało radę go poczuć. 

Nagle (t/i) pociągnęła mnie mocno do siebie. W jednej chwili poczułem jej ciepły oddech przy mojej szyi. Przeszedł mnie dreszcz. 

- Czasami sny są prawdziwe.~ - wyszeptała uwodzicielsko, po czym zapadła ciemność.

(t/i)

Wstałam z kanapy, na której urządziłam sobie małą drzemkę. Czy może raczej pozostawiłam moje ludzkie, fizyczne ciało w stanie zastoju, kiedy wkraczałam do snu Black Hata. 

Kraina snów to najlepsze miejsce do zawierania umów. Przede wszystkim dlatego, że niektórzy nie wiedzą że to nie tylko zwykły sen. 

Dzięki zawarciu tej umowy z Black Hatem mogę teraz spokojnie wkroczyć do umysłu Demencji. Mogłam już wcześniej wejść do jej snów, ale nie do umysłu. Takie zasady ograniczające moją moc. Choć i tak prawie bez skuteczne. Choć raz ta zasada uratowała pewien świat przed moim bratem. Więc chyba czasem skuteczna.


Skierowałam się po cichu do lochów. Black Hat będzie spał jeszcze przez parę godzin, Flug pracuje, a 5.0.5. też śpi. Idealny moment. Weszłam do celi w której znajdowała się Demencja. Wciąż nie przytomna. Idealnie. Zaryglowałam drzwi by mieć pewność że nikt tu nie wejdzie w czasie gdy będę poza fizycznym ciałem. Teraz będzie czas znaleźć przyczynę szalonego zauroczenia Black Hatem. 

*w umyśle Demenci*

Muszę przyznać, że umysł Demenci jest dość… osobliwy. Po raz pierwszy widzę by umysł przypominał trawę, z pozycji widzenia jaszczurki. Dosłowny gąszcz ogromnej trawy przypominający jakąś dżunglę, gdzieniegdzie jakieś kamienie, które normalnie byłyby małe, ale z tego punktu widzenia przypominają głazy. Drzwi do wspomnień były rozsiane między tym całym gon szczę przy troczę wydeptanych małych ścieżkach, w dodatku drzwi są przyozdobione karteczkami i rysunkami opisującymi dane wspomnienie. 

No czego ja się spodziewałam, że będę musiała wchodzić do wszystkich drzwi żeby się przekonać które wspomnienie jest właściwe? Jak widać nierozsądek Demenci ułatwił mi zadanie, teraz wystarczy znaleźć te drzwi na których będzie wielkimi literami napisane „PIERWSZE SPOTKANIE Z SZEFEM!!!!”, czy coś takiego.

Zaledwie przez chwilę rozglądałam się po jej umyśle i znalazłam. Te drzwi były nawet bardziej oznaczone niż mi się zdawało. Pełno plakatów z Black Hatem, serc i tak jak się spodziewałam wilki napis z słowami „Pierwsze spotkanie Blackiego!!!”. W dodatku niedaleko były też inne drzwi przyozdobione w ten sam sposób. Dobra teraz ciarki mnie przeszły. 

Wzięłam głęboki oddech i weszłam do wspomnienia, nie wiedząc co mnie tam czeka i co zobaczę. Mam tylko nadzieję że to nie będzie nic zboczonego. 

Po przejściu przez drzwi znalazłam się przed rezydencją w kształcie kapelusza, koło mnie była… jaszczurka, przypominając Demencie. No czego ja jeszcze się dziwię, przecież wiem że Demencia była jaszczurką, na której Flug eksperymentował i to dlatego jest teraz w połowie człowiekiem.

Nagle usłyszałam jakiś hałas, a znikąd pojawiła się jakaś maszyna, która jak widać nie była pod kontrolą. Miała kilkanaście ostrzy, laser i rakiety. To coś z pewnością należy do Fluga. Urządzenie śmierci pędziło w stronę jaszczurki, czyli także w moją. Taki fart że to tylko wspomnienie, stałam w miejscu nie bojąc się maszyny, podczas gdy jaszczurka zaczęła spieprzać. 

Niestety dla zielonej jaszczurki trafiła ona pod ścianę bez możliwości ucieczki i wtedy wkroczył Black Hat. Unieszkodliwił urządzenie i muszę przyznać, naprawdę wyglądał gorąco w tych oparach dymu stojąc na lekko podpalonej maszynie. W dodatku ten zadowolony z siebie, ostry uśmiech. 

Nie tylko ja patrzyłam w ten sposób na demona w kapeluszu. Jaszczurka też była zachwycona, uratował jej życie. Przypadkiem. 

Black Hat patrząc w dół spostrzegł jaszczurkę z której potem powstanie Demencia, a jego uśmiech się poszerzył. 

- Hmmm. Flug mówił, że potrzebuje czegoś do testów. - mówił chwytając jaszczurkę za ogon i podnosząc ją do poziomu jego twarzy. - Jak widać już znalazłem odpowiedni obiekt testowy.

Black Hat bezproblemowo podniósł i wyrzucił ciężką maszynę z jego podwórka po czym z jaszczurką ruszył do środka rezydencji, prawdopodobnie kierując się do laboratorium. Ja już ich nie śledziłam, wyszłam z wspomnienia. 

SERIO?! To dlatego Demencia się w nim zakochała?! Rozumiem, że ją uratował, ale ona to źle zinterpretowała. On uratował ją przypadkiem. Jak widać mały jaszczurczy móżdżek nie potrafił prawidłowo przetworzyć tego co się stało. 

No nic. Demencia chyba czas bym odwdzięczyła się za te parę rys na mojej twarzy, które zrobiłaś mi w kuchni. 

Zmieniłam moje barwy z (u/k) i czerni na czerwień i czerń po czym z wielką siłą z półobrotu walnęłam pięścią w drzwi za mną. Drzwi wspomnienia popękały od potężnego uderzenia. Powróciłam do moich normalnych barw i uśmiechnęłam się zadowolona z pracy. 

Tak właśnie uszkadza się wspomnienia. Cóż ty zarysowałaś mnie Dem, ja zarysowałam cię. 

Spojrzałam na pozostałe drzwi z wspomnieniami z Black Hatem. Serca przyklejone do każdego z nich odleciał. Pozostały po prostu zwykłe radosne wspomnienia, bez jakiś jej ubzduranych miłosnych fragmentów. Po raz pierwszy od jej stworzenia Demencia w końcu zdaje sobie sprawę, że Black Hat nie jest dla niej. 

Cóż uszkadzając to wspomnienie wcale nie skrzywdziłam Dem, raczej wyświadczyłam jej przysługę i pomogłam spojrzeć prawdzie w oczy. 

Opuściłam umysł zmutowanej ludzkiej jaszczurki i wróciłam do własnego, fizycznego ciała. Kiedy wstałam Demencia zaczęła się budzić. Jęknęła po czym podniosła wzrok i spojrzała prosto na mnie. 

- (t/i)? - pytała nie wiedząc dlaczego tu jestem. 

- Hej Dem. Chciałam powiedzieć, że nie jestem zła o to co zrobiłaś w kuchni. Rozumiem że byłaś na mnie zła, wiem jak szalejesz za Black Hatem, ale mimo to … kocham go. Przepraszam że doprowadziłam cię tym do szaleństwa. - umiem całkiem nieźle kłamać, choć teraz po części pozbywał się tej małej kropelki żalu, że Demencia tak przez to zdarzenie skończyła.

- … To chyba ja muszę przeprosić (t/i). Wiesz chyba i tak Black Hat nigdy by mnie nie pokochał. Sama nie wiem dlaczego mi się aż tak podobał. - stwierdziła smutno.

- Demcia jestem pewna, że znajdziesz kogoś innego na jego miejsce. Tylko niech następca odwzajemnia twoje uczucia. Ok?

- Hehe Ok.

- No dobra a teraz chodź. Nie pozwolę byś spędziła tu choćby chwilę dłużej. Jesteśmy przyjaciółkami, a przyjaciółek nie zostawia się w ciemnym lochu ich chłopaka prawda?

- Prawda! … I dzięki (t/i).

- Nie ma za co. - powiedziałam rozpinając łańcuchy Demenci.

Otworzyłam drzwi do celi i wyszłyśmy razem z lochów. Demencia pocierała nadgarstki, łańcuchy na pewno nie były wygodne. 


- Hmmm. Dem jako, że się pogodziłyśmy co ty na to by urządzić sobie mały babski wieczór? - spytałam.
---------------------------------------------------------------------------------
Obrazek to stworzone przeze mnie warianty kolorystyczne twojego stroju czytelniku. Oczywiście nosisz to jak na razie tylko w snach lub umysłach innych.

sobota, 9 września 2017

Black Hat X Dream Demon Reader cz4 [PL]



Później tego dnia zajmowałam się porządkowaniem i odkurzaniem korytarzy rezydencji. Przy okazji nucąc sobie moją ulubioną piosenkę.

Black Hat razem z Flugiem nagrywali reklamę nowego wynalazku naukowca. Normalna reklama, ja tam nie jestem potrzebna. 

Hmm. Z tego co wyjaśnił mi Flug maszyna ta wykorzystuje moc Meduzy do tworzenia posągów. Choć jeżeli chodzi o statuy, to moje pierwsze skojarzenie to ludzie… zmienieni w kamień. Meduza ma taką moc, tak samo jak demon snów, tylko my mamy taki plus że nie robimy to tylko spojrzeniem. Zdarzyło mi się już poznać taką jedną wężowłosą. Przykra historia, nie mogła na nikogo spojrzeć bo zamieniała każdego w kamień. Była samotna. Demon taki jak ja może zrobić to z zachcianki, a nie dlatego że taka już jego klątwa. 

Moje rozważanie o statuach z żywych ludzi i Meduzach przerwały krzyki i potężne trzaski z laboratorium. Wrzaski ucichły kiedy wyraźnie Black Hat użył swojego demonicznego głosu, by opanować resztę. Dooobra… Co tam się dzieje??? 

Przerwałam sprzątanie i udałam się w stronę laboratorium doktora Fluga. Gdy weszłam do laboratorium czekała mnie miła niespodzianka. Kamienny posąg zdecydowanie nie przedstawiał niczego złego. Była to nasza grupa, wszyscy w uścisku 5.0.5. i kilka zwierzątek na około. 

Kiedy spojrzałam na Black Hata zobaczyłam że nie był zbytnio z tego zadowolony. Zerwał swoją twarz z złości i zażenowania, dosłownie

- Podejrzewam że nie wszystko poszło zgodnie z planem? - spytałam.

- A czy to nie jest oczywiste? - zapytał przez zaciśnięte zęby jeszcze bardziej zażenowany. - Czemu musiała zjawić się akurat teraz… Cholera to krępujące że na to teraz patrzy, to tak głupie.

- Wiesz. Nawet to lubię. - powiedziałam patrząc na posąg.

- Co? … Czy ty sobie żartujesz człowieku?! Ona to lubi?

- Szczerze chciałabym żeby choć trochę to nie był tylko posąg, ale rozumiem że takiemu złemu przestępcy jak ty nie wypada.

- Brzmi zasmucona. Ona chciałaby żeby coś takiego… Lecz jestem demonem! Nie mogę-

- Rozumiem Black Hat. - podeszłam do niego i wzięłam w dłonie rękę w której trzymał skórę z swojej twarzy. - Ale czasami trzeba się zastanowić czy to co robisz naprawdę cię uszczęśliwia. Nawet demon szuka prawdziwego szczęścia, a nie tego które zanika z chwilą. - wzięłam zerwaną skórę i przyłożyłam ją do jego odsłoniętych mięśni twarzy.

Delikatnie przygładziłam skórę odkładając ją na jej miejsce. Zerwanie skóry z twarzy nie było niczym poważnym, więc gdy naskórek trafił w odpowiednie miejsce zaraz przylgną z powrotem, a Black Hat znowu miał twarz. 

Rumienił się na zielono kiedy dotykałam jego twarzy. Uśmiechnęłam się smutno do słabszego ode mnie demona, po czym odeszłam, wracając do swojej pracy. Achhhh mam nadzieje że kiedyś zrozumie o co mi chodzi. 

Mój brat już znalazł swoje prawdziwe szczęści u boku jego miłości Lili. Nie był naprawdę szczęśliwy gdy niszczył wymiary pogrążając je w chaosie, kiedy poznał ją poznał uczucia których nie znał, poznał miłość. 

Chciałabym żeby Black Hat też się zmienił tak jak mój brat. Żeby przestał udawać że ma nas gdzieś. To że się kocha nie znaczy przecież że jest się słabszym, przeciwnie. Jak dla mnie ten kto zna miłość jest silniejszy. Demony powinny nauczyć się kochać, tak jak ludzie.

Black Hat

Spojrzałem w kierunku drzwi laboratorium. Zniknęła tam przed chwilą, zostawiając mnie tu jako ostatniego. Na szczęście reszta wyszła wcześniej kiedy zaczęliśmy rozmowę. 

Dotknąłem mojej twarzy badając miejsca w których czułem ciepło jej dłoni. Były tak delikatne, a jednocześnie kojące. Lecz jej oczy zdradzały smutek. 

„Ale czasami trzeba się zastanowić czy to co robisz naprawdę cię uszczęśliwia. Nawet demon szuka prawdziwego szczęścia, a nie tego które zanika z chwilą.”

Te słowa powtarzały się w moim umyśle. Co to miało znaczyć? Szczęśliwy? Czy ja jestem szczęśliwy? 

Szczerze się tak nie czuję. 

Spojrzałem na posąg stworzony przez 5.0.5. Od lat nie miałem takiego uśmiechu jak na tej rzeźbie, nie przy kimś. 

Czy ta ludzka dziewczyna może mieć rację? To tylko człowiek, a jednak czasem wydaje mi się że wie wszystko. 

Autorka

Gdy Black Hat skończył w końcu rozmyślać nad sensem twoich słów sam stwierdził że ten posąg nie jest wcale taki zły… ale nadal jest okropny. 

Opuścił laboratorium jako ostatni, po czym wrócił do swojego biura. Wciąż miał jeszcze sporo pracy papierkowej do zrobienia. 

Ty spokojnie kontynuowałaś sprzątanie. Zero pośpiechu, tak żeby po prostu wyczyścić nie tylko półki z kurzu, ale także odkurzyć umysł z smutnych myśli że Black Hat może nigdy tak naprawdę nie zrozumieć. 

Choć tak naprawdę chyba zrozumiał, … a zrozumiał na pewno że ta (k/w) sprawia że czuje jak jego serce bije mocniej i że tęskni za dotykiem twoich delikatnych dłoni, ale czy obnaży to co czuje do jak myśli najzwyklejszego człowieka? On sam nie wie...

...
… ... 
Czy zdoła dłużej panować nad chęcią pocałowania cię gdy tylko jesteś tak blisko. 

Black Hat X Dream Demon Reader cz3 [PL]


Minęło już trochę czasu i zaczęłam się nudzić siedzeniem w kuchni, w dodatku zaczęła się zbliżać pora obiadowa. Jako że byłam w kuchni postanowiłam to wykorzystać. Zaczęłam gotować.

Gotowanie to jedna z umiejętności które musiałam zdobyć kiedy przybrałam ludzką formę, ale nawet to lubię. Można powiedzieć że gotowanie to jedno z moich licznych hobby. 

Tiaaa. Będzie trzeba zrobić zakupy… lub wykorzystać moje moce. Wolem to drugie. 

Autorka

Zaczęłaś przyrządzać posiłek dla twoich przyjaciół i jednocześnie współpracowników oraz dla szefa.

Postanowiłaś dziś zrobić tortille. Były tam normalne składniki które wkłada się do tego dania, ale nie tylko. Do swoich dań dokładasz składniki spoza ziemi. Nieznane smaki wpasowujące się do dań, wydobywające aromat i niebiański smak. Nawet Black Hat zakochał się w twojej kuchni… choć tego nie przyzna.

Dodatki do poszczególnych tortilli dodawałaś z myślą o osobach które będą je jadły. Dla doktora Fluga zrobiłaś normalną z dodatkiem przypraw do smaku, dla 5.0.5. dodałaś parę kwiatów które są jadalne i bardzo smaczne, Demencja z pewnością nie zjadłaby gdyby w jej nie znalazły się robale (karaczany przesmażone z przyprawami) i oczywiście dla Black Hata z większą ilością kawałków krwistego mięsa (nie mam pojęcia jakiego gatunku) i odrobinką ostrego sosu. Do swojego dołożyłaś jeszcze serrrr. 

Kiedy kończyłaś gotować zapach zaczął wędrować po rezydencji. W laboratorium Doktor Flug starał się ignorować Demencję, którą 5.0.5. z kolei próbował powstrzymać od przeszkadzania naukowcowi. Gdy aromat twoich tortilli wszedł do pomieszczenia Demencja stanęła w miejscu i zaczęła wciągać zapach, po czym za nim ruszyła śliniąc się na samom myśl o twoim kolejnym daniu. 5.0.5. także podążył w ślady Demencji do kuchni, z kolei kiedy Flug poczuł zapach od razu wiedział że czas na przerwę, bo to pora obiadowa więc podążył za dwójką, która opuścił już laboratorium. 

Tymczasem w biurze Black Hat męczył się z pracą papierkową. Och jak go nudziło to, ale jako szef firmy niestety musiał się tym zająć. Choć chętnie zrobiłby sobie przerwę i właśnie wtedy do jego biura także wpadł ten boski aromat. 

Natychmiast poczuł w żołądku pustkę na którą przedtem nie zwracał uwagi. Śniadanie nie było za dobre. Owszem 5.0.5. dobrze gotuje, ale nie tak dobrze jak ty, a w dodatku śniadanie zostało przerwane w połowie kiedy Demencja zaczęła roznosić kuchnię. 

Nigdy ci się do tego nie przyznał, ale ubóstwiał  twoją kuchnię tak samo jak reszta, choć o tym wiedziałaś. Nigdy tego nie powiedział, ale jesteś przecież demonem snów i myśli.  

Zadowolony z tego że wreszcie ma dobry powód do opuszczenia biura Black Hat udał się do kuchni. 

W kuchni ty już podałaś tortille Demencji, 5.0.5. i Flugowi. Demencja zaczęła już jeść krzycząc „Ale to dobre!” po pierwszym ugryzieniu. Reszta także zrobiła swój pierwszy kęs potrawy i wyraźnie wspaniały smak rysował uśmiechy na ich twarzach. 

To lubiłaś najbardziej w gotowaniu. Radość przyjaciół. 

(t/i)

Patrzyłam na uśmiechy moich przyjaciół kiedy jedli moje tortille. Po przyjemnym i szybkim gotowaniu byłam zachwycona że im smakuje. Choć brakowało jednej osoby.

Usłyszałam chrząknięcie. Black Hat stał w progu kuchni. Kiedy na niego spojrzałam uśmiechnęłam się. Cieszę się że się zjawił. 

Wciąż zimno się na mnie patrząc usiadł na swoim miejscu przy stole. W porównaniu do innych krzeseł to był tron z mrocznym motywem. Mogłam przysiąść że widziałam lekki zielony rumieniec. 

Podałam mu jego porcję, po czym sama zasiadłam do stołu. Na siedzeniu na lewo od niego. 

Zaczynając jeść starał się zachować kamienną twarz. Nic nie powiedział ale… 

Cholera to jest za dobre! - kiedy to usłyszałam miałam ochotę powiedzieć dziękuję za ten komplement, ale on tego nie powiedział. On to pomyślał. Wyszłoby dziwnie, gdybym teraz się odezwała. - Jest prawie tak wspaniałe jak ona. - dobra teraz się zarumieniłam. - Do czorta Black Hat przestań tak myśleć!!!

Dobra to było urocze. Krzyczy na siebie w myślach, że w ogóle tak myśli. Zachichotałam cicho nie mogąc tym razem się powstrzymać. Choć większość nie zwróciła na mnie uwagi. Tylko Black Hat na chwilę na mnie spojrzał, i przysięgam on znowu się zarumienił, po czym wrócił do jedzenia.

*czas przewiń do końca obiadu*

Po obiedzie wszyscy wrócili do swoich zajęć. Black Hat wyszedł jak wszedł. Bez słowa, ale jego myśli w tym czasie były pełne niewypowiedzianych zdań. 

Więc nie przeszkadzało mi to że się nie odezwał i tak wiem co by powiedział. Nie zrobił tego żebym nie pomyślał że nie jest wcale taki zły. Lecz ja to wiem. 

Black Hat tak naprawdę nie jest bez serca i my, jego pracownicy wiemy to najlepiej.

środa, 6 września 2017

Black Hat X Dream Demon Reader cz2 [PL]

*15 minut później*

W końcu dotarłam. Cieszę się że ten ranek był przyjemny do spacerów, dzięki temu mam naprawdę dobry humor i jestem zwarta i gotowa na dzień w budynku przypominającym kapelusz. 

Nie wiem dlaczego akurat ten budynek przypomina kapelusz i dlaczego na dachu jest rozbity samolot, ale nie będę mówić że to dziwne. Domy mojego brata są w kształcie piramidy... WTF.

Podeszłam do bramy i nacisnęłam guzik przy czymś w rodzaju domofonu. 

- Tu (t/i).

„GŁOS ROZPOZNANO” ten napis pojawił się na wyświetlaczu, a ja spokojnie teraz przeszłam do rezydencji w kształcie kapelusza. 

To obowiązkowa czynność jeśli nie chce się uruchomić zabezpieczeń które zamontował Flug. Oczywiście jeszcze je ulepszał żeby można było wejść do domu.

Jeszcze tu nie pracowałam kiedy pierwszy raz je uruchomił, ale z tego co powiedziała mi Demencja Black Hat wrzucił Fluga za bramę, a naukowiec sam musiał przedrzeć się przez wszystkie wszystkie zabezpieczenia. 

Współczuję. Kiedy przyszłam tu w sprawie pracy te wszystkie bronie wycelowały we mnie, ale nic się nie stało bo po tym jak powiedziałam dlaczego tu jestem Flug je wyłączył. 

Przeszłam przez wielkie drzwi zamykając je za sobą. Stanęłam w ciemnym korytarzu ozdobionym kolumnami i licznymi antykami. 

Sporo tu ciekawych rzeczy, a rezydencja jest urządzona w zdecydowanie fantastycznym ponurym guście Black Hata. Ze względu na ilość zebranych pamiątek jest co sprzątać. Na przykład od czasu do czasu trzeba odkurzyć zbroję. 

Teraz jednak kierowałam się do kuchni. Domownicy musieli już zakończyć śniadanie, a znając Demencje będzie tam bajzel. 

Weszłam do kuchni i… i tak, miałam rację. Krzesła poprzewracane, tak samo jak sam stół. Wszędzie resztki jedzenia i Flug i 5.0.5. próbujący sprzątać. Westchnęłam. Zawsze to samo.

- Doktorze, 5.0.5. pozwólcie że ja się tym już zajmę. - powiedziałam, komunikując im jednocześnie moją obecność.

- O-och (t/i), już jesteś! … Zgaduję że już wiesz co się tu wydarzyło? - zapytał naukowiec z torbą na głowie.

- Demencja?

- Tak. - powiedział pocierając szyję. Zdecydowanie czuł się niezręcznie. - W-wiesz mogę ci pomóc z tym.

- Nie nie chcę pomocy Flug. Poza tym powinieneś już udać się do laboratorium. 5.0.5. ty też. Dam sobie sama z tym radę.

- J-jesteś pewna? - zapytał naukowiec.

Niebieski niedźwiedź tylko wydał dźwięk brzmiący jak pytanie. Jednak z jego myśli wiem co chciał powiedzieć. - Na pewno? 

- Tak, a teraz wyjdźcie i pozwólcie mi pracować. - powiedziałam z uśmiechem wypychając ich za drzwi. Zamknęłam je chwilę potem.

Zaczekałam jeszcze chwilę by mieć pewność, że nikt zaraz nie wejdzie do kuchni. … Cóż nie zanosi się na to. 

Pstryknęłam palcami.

Wszystko natychmiast zaczęło wracać na swoje miejsce. Plamy z soku rozlanego na podłogę zaczęły zbierać się w krople i leciały do góry. To samo z kawałkami jedzenia. Resztki pożywienia z podłogi trafiły do małej szczeliny między wymiarami którą otworzyłam. Po krótkiej chwili po armagedonie kuchennym nie było śladu, a ja miałam krótkie wolne.
Kocham tą pracę.


Uwaga! To opowiadanie pojawia się także na Wattpad


sobota, 2 września 2017

Black Hat X Dream Demon Reader cz1 [PL]



Scenariusz: Normalny dzień 

Ok. A więc jesteś demonem snów. Całkiem jak Bill Cipher, który nawiasem mówiąc jest twoim starszym bratem, tak samo jak Will. Jeśli chodzi o twój charakter, to nie jesteś demonem apokalipsy jak Bill, ani płaczliwym demonkiem jak Will. Jesteś pomiędzy nimi. Jesteś potężną istotą, lecz nie nadużywasz swoich mocy. Wręcz lubisz udawać zwykłego, śmiertelnego człowieka. 
Od niedawna pracujesz w Black Hat Organization, jako pokojówka. Nie zbyt ambitne zajęcie, ale gdy nikt nie patrzy pstryk palcami i posprzątane. Polubiłaś pracę tam, życie z Demencją, Doktorem Flugiem, 5.0.5. i w szczególności Black Hatem jest niezwykłe i idealne dla demona takiego jak ty. A to po prostu kolejny ”zwykły” dzień.



(t/i)


*dźwięk budzika*

- Ughhhh… - jęknęłam kiedy mój nieszczęsny budzik zaczął mnie budzić.

Obudzenie mnie to niby zadanie tego urządzenia, ale jednocześnie jest to strasznie irytujące. 

Wyłączyłam budzik i usiadłam na wygodnym łóżku. Moje oczy wciąż jeszcze się kleiły od snu, którego nie potrzebowałabym gdybym nie była w ludzkiej formie. Ludzie, fizyczne ciało potrzebuje snu. 

Skierowałam się do łazienki pod prysznic. To było przyjemne i odświeżające, jak ciepła woda omywała moją skórę. Po jakimś czasie spędzonym na relaksacji się pod prysznicem wyszłam. Chwyciłam najbliższy wiszący ręcznik i wytarłam ciało i włosy z wody. 

Pstryknęłam palcami, a zmaterializował się na mnie codzienny, ludzki strój. Jako demon zakładam coś innego, ale jako człowiek noszę czarne dżinsy, (u/k) T-shirt z nadrukiem trójkątów oraz białą, krótką kurtkę. 

Podeszłam do lustra, chwyciłam błyszczyk do ust, a reszta kosmetyków po prostu podfrunęła do mojej twarzy nie słuchając się mnie zamiast grawitacji. W czasie gdy robiłam sobie lekki makijaż szczotka czesała moje wciąż jeszcze mokre (d/w), (k/w) włosy. Po chwili kosmetyki wróciły na swoje pierwotne miejsce, a ja oglądałam już gotowy efekt przed lustrem. Doskonale. Nie za dużo makijaży, lecz wystarczająco by podkreślić naturalny urok. 

Opuściłam łazienkę i chwyciłam telefon. 8:34, o 9 zaczynam pracę. Czeka mnie kawałek do przejścia więc udałam się do drzwi i przy okazji przechodząc przez kuchnię przypomniałam sobie o śniadaniu. I tak włosy potrzebują jeszcze chwilki i trochę suszarki która pojawiła się, gdy ja jadłam płatki. 

Miskę po śniadaniu odłożyłam do zmywarki. Włosy wyschły i było uczesane więc odwołałam szczotkę i suszarkę, które zniknęły wracając na swoje miejsca. Gotowa razem z komórką w kieszeni ruszyłam do drzwi frontowych. 

Jak na demona snów to mój dom zdecydowanie nie był ze snów. Było to zwykłe mieszkanie w bloku. Całe mnóstwo sąsiadów, niektórych nie lubię, niektórych lubię. 

Teraz mogłam skorzystać z windy, lub pójść schodami. Hmmm wybieram schody. 

Winda jest spoko, ale jednak wolę trochę się poruszać zamiast udawać niepełnosprawnego lub starca i korzystać z windy. 

Szłam żwawym krokiem w kierunku mojego miejsca pracy mijając przystanek autobusowy. Ach ten przystanek. Kiedy po raz pierwszy zmierzałam do pracy skorzystałam z busa, ale kiedy powiedziałam kierowcy że chcę wysiąść przy Black Hat  Organization przeraził się. Następnego dnia nie przyjechał na mój przystanek. Od tamtego dnia chodzę piechotą. 

Choć wiem dlaczego aż tak się bał. Mogłam przecież jako demon snów i umysłów usłyszeć jego myśli. Współczuł mi trochę, bo nie wiedziałam w co się pakuję. Cóż dzięki niemu już wiedziałam, ale i tak nie zrezygnowałam, lecz jeszcze bardziej chciałam spróbować z tą pracą. 

Z wykorzystaniem moich mocy łatwo mogłam stwierdzić co moi współpracownicy myślą, co lubią, a czego nie i szczerze nie musiałam nawet nic udawać. To naprawdę spoko ludzie, choć są złoczyńcami. 
Gorzej jednak wydawało się z szefem. Choć jest demonem tak jak ja, to jednak dużo słabszym ode mnie. Mogłam go czytać tak samo jak innych, a on nawet nie wiedział że nie jestem słabym człowiekiem jak uważał. 

Wciąż nikt jeszcze nie wie, że jestem jednym z trzech najpotężniejszych demonów jakie istnieją i wolę zwlekać z wyjawieniem prawdy, aż nadejdzie odpowiedni moment. Teraz mogę jeszcze grać człowieka, robię tak już od naprawdę dawna. 

A przynajmniej Black Hat może nabierze trochę więcej szacunku do ludzi. Mimo wszystko ludzie nie są tak słabi jak się wydaje, Bill sam się o tym przekonał.